piątek, 1 stycznia 2021

NOWY RO(C)K - NOWY SNAKESKIN

Po spokojnej Sylwestrowej Nocy, spędzonej w gronie najbliższej rodziny (tylko żona, dzieci i ja) nadszedł czas na spokojny, a może i nawet leniwy, pierwszy dzień 2021 roku. Niczym czarna dziura pochłaniają mnie ostatnio seriale Netflixa. Obecnie z żoną namiętnie oglądamy "Sposób na morderstwo". Świetny! Polecam! Tak więc, po porannej porcji trzech odcinków, kiedy już było znacznie w porze popołudniowej, poszedłem na swój "wybieg". Bo przecież taki, jaki Nowy Rok taki będzie cały rok - przynajmniej tak mi się wydaje, albo tak mnie kiedyś przekonywano.

Poprzedni rok też zacząłem biegiem 1 stycznia i udało mi się przez 365 dni przebiec ponad 5500 km. Dzisiejsze otwarcie uważam za udane. 19,36 km w średnim czasie 4:58 m/km. A czego podczas biegania słuchałem? Snakeskin "Medusa's Spell".

Jest to czwarta odsłona projektu Tilo Wolffa i moim zdaniem najlepsza. Śmiem stwierdzić nawet, że to płyta 2020 roku - jak dla mnie. Mimo, że figuruje ona w zestawieniach jako metal - to ta etykietka w przypadku Snakeskin mieści w sobie zarówno industrial, rockową operę, gotyk oraz ebm czy darkwave. Zaczyna się brudnym, fabrycznym (a może rzeźnickim) aranżem utworu "Loaded Guns". Jako drugi jest kawałek pod prawie tytułową nazwą, bo "Medusa" - tu już chrapliwy wokal Tilo kontrastujący z pięknym, aksamitnym kobiecym głosem. Później następuje wydawałoby się kołysanka "Once", tylko czy Pan Wilk potrafi takie utwory tworzyć, czy one faktycznie, mimo, że spokojne, mogą być nazywane kołysankami (nawet gdy wychodzą spod szyldu Lacrimosy)? A dalej jest jeszcze cudowniej! Następują dwa, jak dla mnie, killery tego albumu: "Upon A Time" oraz "Move On" (za sprawą Pani Kerstin Doelle jesteśmy w operze, jednak jest ona operą metalizującą - miód dla mojego muzycznego serca). Kolejna część albumu to powrót do elektroniki, do ebm z elementami darkwave, a nawet można powiedzieć, że czasem mamy do czynienia z synth-popem ("Don't Give Up"). Pod koniec podstawowej części albumu pojawia się utwór o niewybrednym tytule "Fuck U 2" - taki jaki otrzymał tytuł, taki sam niesie ze sobą ładunek industrialno - rockowych doznań muzycznych. Jako rzeczy dodatkowe mamy jeszcze 5 remixów wcześniejszych utworów, wykonywanych m. in. przez SITD czy Frozen Plasma - miłośnikom mrocznej elektroniki nie trzeba tych projektów przedstawiać.

Przy takich dźwiękach można pokonać nie 20 a 50 km i w człowieku królują endorfiny - zarówno z powodu uniesień muzycznych, jak i samego biegania. 

Dla mistrza Tilo Wolffa należą się najniższe pokłony za doskonały album. Mimo, że 2020 roku już minął (na szczęście), ja się długo z tym albumem nie rozstanę. Będzie mi towarzyszył nie tylko podczas biegania, ale także na legalnym CD w domu. 

Miłego słuchani i pokonywania kolejnych kilometrów!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CZERWONE OKULARY

Dziś 30. dzień stycznia. Ostatnia niedziela pierwszego miesiąca 2022 roku. Niedziela, w której po raz 30. gra w Polsce i na całym świecie Wi...