środa, 31 marca 2021

DZIEŃ ZDRADY JUDASZA

Mamy Wielki Tydzień. Dziś w liturgii chrześcijańskiej ma miejsce nawiązanie do zdrady Judasza, który za 30 srebrników zdradził Jezusa Chrystusa. Od jutra ma miejsce tzw. Triduum Paschalne. Dzisiaj także rzecznik Sądu Najwyższego, Pan Aleksander Stępkowski, poproszony przez dziennikarzy o komentarz dotyczący wniosku Komisji Europejskiej do TSUE przeciwko Polsce, powiedział, że to "dzień, w którym Judasz zdradził Jezusa". Tylko kto jest Judaszem? Czy przypadkiem zdrajcami podstawowego koszyka wolności ludzkich nie jest PiS i wszystkie jego jednoosobowe (jak "odkrycie towarzyskie Kaczyńskiego") lub kolegialne satelity?! Powinni iść tą drogą co Judasz i dokończyć swego politycznego żywota, zdelegalizować się, rozwiązać, dokonać swoistego seppuku. Wyszło to by jedynie na dobre Rzeczypospolitej. Bo tak, to mamy do czynienia z sytuacją, o której kiedyś śpiewał Big Cyc "wszystko gnije, wszystko gnije, wszystko gnije, smród unosi się, unosi się i bije..." ("Piosenka o Solidarności, czyli wszystko gnije"). My, ludzie z czasem też, patrząc biologicznie, zgnijemy. Dlatego ja chcę być skremowany, bo od razy z formy ludzkiej stanę się prochem. Dzisiaj byłem właśnie na pogrzebie, gdzie moja ciocia została skremowana. Też byłem w roli Judasza tej uroczystości, albo syna marnotrawnego. No niestety taki mam niewyparzony język, diabelską naturę, z którą nie przystaję do rodziny (tylko kuzyn mnie rozumie).

Dzień Zdrady Judasza zakończyłem oczywiście biegiem. Dzisiaj 16,5 km. Tym samym marzec zamknąłem 521 km. Też zdradziłem tym samym swoje założenia, albo łagodniej powiedziane - nie zrealizowałem ich, bo miało być 550 km. Jednak nie zawsze trzeba być na podium. Zobaczymy co dzisiaj wykombinuje nasza reprezentacja w piłce nożnej, bez Lewego, który też ją zdradził. Nie chciał tego, ale niestety kontuzja spowodowała, że nie wyjdzie na mecz przeciw Anglii i niestety bardzo prawdopodobne jest też i to, że nie pobije rekordu bramek w Bundeslidze w jednym sezonie (40 bramek w sezonie 1971/72 - Gerhard "Gerd" Müller, Robert ma obecnie 35 - dzięki za uświadomienie Przyjacielu). Ja dzisiaj podczas biegu też byłem muzycznym Judaszem - zdradziłem rock na rzecz disco - popu. Jedyne usprawiedliwienie jest takie, że kocham Modern Talking, a słuchałem właśnie nowego, solowego albumu Thomasa Andersa "Cosmic". Taki typowy MT.

Trzymajcie się! Do jutra! Do następnego miesiąca i nowego kwartału, w którym nowe zdobycze biegowe i nowe odkrycia muzyczne!



wtorek, 30 marca 2021

FIT OR FAT JAK "TO BE OR NOT TO BE"

Trzy lata temu zacząłem brać tabletki na nadciśnienie. Okazało się, że je mam, gdy pewnego słonecznego dnia stojąc w osiedlowym Netto przy kasie musiałem szybko wszystkie zakupione towary odłożyć i wyjść. Telepało mną. Co było winą takiego stanu? Dokładnie były to "COsie" i "KTOsie". O "KTOsiach" nie powiem, bo szkoda strzępić sobie jęzora. "COsie" to generalnie sprawę ujmując niewłaściwy tryb życia. Wówczas przekroczyłem granicę 90 kg, a jak się miało wnet okazać ostatecznie dobiłem do 97 kg. Niby przy wzroście 188 cm nie było to, aż tak zauważalne, ale waga pokazywała co pokazywała. Jedzenie mięsa, tłuste jedzenie, picie alkoholu i znikomy ruch. Była to faza, że nie chciało mi się ruszyć, bo byłem ociężały, a byłem ociężały, bo się nie ruszałem. I co z tego, że papa wyglądała jakbym ją z ula wyciągnął - jak za najlepszych czasów Aleksandra Kwaśniewskiego. I co z tego, że koszule się nie dopinały. Tumiwisizm królował. 
W psychologii nazywa się to błysk. Taki błysk też mnie nawiedził - na stoku, kiedy instruktor powiedział: "Oooo, u pana to tu mamy STÓWKĘ, nie?!" Że co?!? STÓWKĘ?!? No niestety wiele się nie pomylił. Od tego momentu minęło 27 miesięcy, podczas których przeszedłem: dwutygodniową dietę Dąbrowskiej, zrezygnowałem na pół roku z jedzenia mięsa w ogóle, alkohol piję tylko okazjonalnie. I na koniec, rzecz najważniejsza: codziennie mam czas na sport. Głównie jest to bieganie. To czas wspaniały dla mnie, bo to także moment wsłuchiwania się w nowe utwory, poszukiwania muzyki, której jeszcze nie znam. Nie lubię streamingu, ale czasem chcę posłuchać tego, co później i tak znajdzie się na mojej półce. 
Wczoraj miałem fizycznie gorszy dzień; nie poszedłem biegać. Poza dniem szczepienie przeciw COVID to był pierwszy taki moment w tym roku, kiedy nie mogłem iść pobiegać. Miałem czas, ale życiowy akumulator mózg odłączył. Nie wiem dlaczego. Może przeciążyłem organizm. Dziś jednak wróciło wszystko do normy. Zrobiłem 18,5 km i tym samym przekroczyłem w marcu granicę 500 km. Był nowy strój (przyciągał muszki), była też hardrockowa muza. Może nie urywała ona pewnej części ciała, ale grała i nadawała tempo. To wszystko powoduje, że jestem jaki jestem i wolę być FIT niż FAT. I co najważniejsze - tabletek nie biorę, bo nie muszę, ciśnienie jak u dwudziestoparolatka.





niedziela, 28 marca 2021

MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ BEZ KŁAMSTWA - INACZEJ

Siedzi sobie w rządzie Mateuszek,

Kłamie i kłamie, kiedy gładzi sobie brzuszek.

COVID daje się wszystkim we znaki,

Zamknięte kawiarnie i studiów nie mają żaki.

Niektórzy dorabiają się w tych czasach majątku,

Obajtek w tej kolejce jest na początku.

Hotele, kawiarnie, szkoły i stoki zamknęli

Jednak na kościoły prawo i oczy przymknęli.

Suweren, szara masa kupi wszystko,

Byle do kieszeni wpadło 500+ na czysto.

Na konferencji Duda, Morawiecki i Kaczyński,

Wszyscy oni mijają się z prawdą - ponoć dla dobra ojczyzny.

27 km przebiegłem dla swojego zdrowia dziś

Dlatego, aby nie wyglądać jak 40-paroletni miś.

Muzyki słuchałem, jak zawsze, cudownie

A były to najlepsze rockowe melodie.












sobota, 27 marca 2021

2 w 1

Kiedyś szampony tak się reklamowały - 2w1. Później nastała nawet era 3w1 - włosy, ciało i twarz (pewnie to raczej taka butelka, która stoi pod prysznicem dla mężczyzn, bo kobiety to mają wszystko do konkretnej sfery, do konkretnego działania). Dlaczego u mnie 2w1, bo dzisiejszy wpis jest za dwa dni. Wczoraj biegałem - zrobiłem 13 km, ale nie miałem  czasu, aby dokonać wpisu. Miałem umówione spotkanie z kumplami, więc i bieg był krótszy niż normalnie i czasu nie było. Ale spotkanie zacne wyszło. Dobre jedzenie, choć piątkowe  - była rybka (łosoś i to tak zrobiony, że mucha nie siada). Nie muszę mieć mięsa, nawet mam za sobą półroczny epizod funkcjonowania w ogóle bez mięsa. Pewnie nie mógłbym żyć bez czekolady, ale przecież to warzywo, więc jest potrzebne w diecie. Powracając do spotkania - oprócz jedzenia wyśmienitego było zacne męskie towarzystwo oraz cudowne trunki. Kocham takie spotkania i cieszę się, że mam z kim takie odbywać - znaczy ludzie chcą się ze mną spotykać!
Dzisiaj trasa była po samochód, który zostawiłem w innym miejscu Poznania, z powodu wczorajszego spotkania. Tak sobie trasę wybrałem, że znów wartostrada była moja. I 19,5 km pyknęło. A muzyka - zacna jak wczorajsze spotkanie. Słuchałem dwóch hardrockowych lub, jak kto woli, heavymetalowcy albumów. Winding Road oraz Metalite. SUUUPPPPEEEERRRR!!! Polecam.






czwartek, 25 marca 2021

FACECI

25.03.2021 miał być dniem sukcesu BIAŁO - CZERWONYCH. Czy będzie? Trudno powiedzieć, bo w momencie, w którym piszę te słowa piłkarze meszeszeszu, czyli Węgier, wygrywają z nami 3:2. Dlaczego tak jest? Bo to piłka nożna męska, kobiety by wygrały. Dzień upłynął pod znakiem lub pod stwierdzeniem, że: KOBIETY SĄ LEPSZE. Już dawno od swojej teściowej usłyszałem, że płeć piękna może robić (i umie to) kilka rzeczy na raz, natomiast facet jest jednokierunkowy. Mówił o tym zresztą też sir Ken Robinson w swoim TEDowym wykładzie "Szkoła zabija kreatywność". W szkole usłyszałem od jednej z mam: "syn szukał i oczywiście (!) nie znalazł - jak to facet" (chodziło chyba o czapkę). Przyszedłem do domu, między pierwszą a drugą swoją turą funkcjonowania w podstawówce, aby pobiegać. Ciepło było, więc postanowiłem założyć krótki rękawek i krótkie spodnie. Niestety szukałem etui do telefonu, aby sobie na ramię założyć. Dwa kosze z ubraniami biegowymi przerzuciłem i nic. No normalnie nie ma! Już miałem wychodzić i w tym momencie w drzwiach staje moje żona, która trzyma w rękach dwa (!) etui. Już widzę jak po jej głowie przemykają myśli: "szuka i prosi Boga by nie znaleźć". Pięknie podziękowałem, odwróciłem się i... niestety usłyszałem. "Wiesz, widziałam na FB takiego mema - słowa ponoć Marii Czubaszek - faceci to są tacy szczęściarze, że mają kobiety, bo idzie facet szukać czapki, kobieta mówi mu gdzie jest, ale facet wraca i mówi, że jej nie ma; idziesz z nim i kr...a jest; no magia!" Dobrze, że mam w domu Davida Copperfielda!
Podczas biegania to szukanie etui nie przyczyniło się, na szczęście, do słabszych wyników. 18 km zostało zrobione i oczywiście było to oznaczone #DVbiegadlahospicjum. A słuchałem dzisiaj dwóch płyt - starej i nowej. Stara, czyli Bangalore Choir "On Target" była lepsza od nowej - Chevelle "NIRATIAS". Pierwsza to hardrock z początku lat 90-tych XX wieku. Druga to metal progresywny z 2021 roku. Wracam oglądać facetów...






środa, 24 marca 2021

POŁÓWKA W MROKU

Jak Polakowi powiesz - "połówka" to od razu ma przed oczyma 0,5 litra czystej. No chyba, że tym Polakiem jest biegacz to słysząc "połówka" myśli 21,0975 km i gdzieś jeszcze w tyle głowy 1 godzina 30 parę minut (przynajmniej ja tak myślę). W tytule o to drugie wyjaśnienie znaczenia połówki mi chodziło. Choć dzisiaj urodziny szwagra to mimo wszystko nie w głowie mi procenty. W tygodniu alkoholu nie tykam! A w ogóle od czystej stronię. Wolę kolory w 40%, smaki różne, piwka lub ewentualnie wino. W ostateczności, a może raczej w wyjątkowych okolicznościach przyrody, sięgam po dobrze zmrożoną, obecnie pewnie byłaby to wódka marki "Bocian". Taki prosty gościu jestem. 

Dzisiaj półmaraton dla hospicjum - w zamyśle cały tydzień tak zamierzam biegać, bo dobroć wraca. No i jest jeszcze jeden ważny element - POROZUMIENIE PONAD PODZIAŁAMI (tak to sobie wymyśliłem).

Muzyka dziś była mroczna, fortepianowa, ale blackmetalowa, przynajmniej w swoich korzeniach. Wiele lat temu słuchałem takich dźwięków, ubierałem się na czarno. Obowiązkowym elementem stroju były ciężkie buty. Nawet kolczyk w uchu był. Dziś - pozostały koszulki z tamtych czasów, no i wiele płyt z ciemną, acz melodyjną muzyką. Słuchałem Empyrium "Where At Night The Wood Grouse Plays". Muzyka ta z pewnością zadowoli miłośników Nicka Cave, ale także fanów Burzuma. Dla mnie była piękna, mroczna, ciężka i doniosła.





wtorek, 23 marca 2021

PANTA RHEI

Swego czasu ogromne wrażenie zrobiła na mnie książka "Świat Zofii". Powieść ta stanowi wprowadzenie w świat filozofii i choć, na pierwszy rzut oka, przeznaczona jest dla młodszego czytelnika to i dojrzały odbiorca znajdzie w niej ciekawą lekturę. Nie pamiętam czy w książce tej jest opisany Heraklit i jego koncepcja. Dzisiaj podczas codziennego biegania to ona mi towarzyszyła. PANTA RHEI - wszystko płynie - nic dwa razy się nie zdarza - nigdy już nie nastąpi ta sama chwila, nigdy to samo się już nie powtórzy - nigdy nie wejdziesz do tej samej wody. Skąd takie przemyślenia? Dawno nie biegłem pewną trasą, a dzisiaj na nią wróciłem. Ale się pozmieniało! Nowe domy, kostkowy chodnik, oświetlenie. Szok! Miasto się rozwija, a właściwie to nie miasto, tylko wieś (byłem już poza granicą administracyjną miasta Poznania). Może jednak, ten nielubiany przeze mnie PiS miał rację: Polska była w ruinie, a teraz jest w odbudowie. Nie!!! Nie!!! Nie!!! Mózg coś ci się pomyliło! Polska jest taka jaka była także 6 lat temu, jedyne tylko czego wtedy nie było w takiej ilości to Obajtki i Misiewicze. Jednak to przypadłość poziomu intelektualnego zwierzyny, która znalazła się przy korycie - posługując się metaforą Orwellowską. 
PANTA RHEI, więc nie będzie już kolejnego wtorku z wyzwaniem #DVbiegadlahispicjum. Więc dzisiaj znów 17,2 km z przeznaczeniem na ten cel. Muzycznie też było tak, że myślałem, że będzie inaczej, bo się nastawiłem na coś co znałem. Muzycy zmieniają swój styl i taki Gino Vannelli z pop - rockowego stał się jazzujący (płyta "Wilderness Road" z 2019). Po niej zapodałem ejtisowy prawdziwy hardrock (prawdziwy, czyli taki z melodiami) - Duke Jupiter "White Knuckle Ride". Ale było cudnie, kolorowo, wiosennie, pięknie! Jutro oczywiście też wejdę do mej biegowej wody, choć ta woda będzie już inna - inny teren, inny dzień, inna muzyka.





poniedziałek, 22 marca 2021

SZCZON

Dzisiaj ogromne turbodopalanie podczas biegu. Dlaczego? Nie wiem... może dlatego, że pogoda zupełnie inna od tej co wczoraj, a może dlatego, że dla szczytnego celu biegam, a może z powodu ilości odsłon blogu i na instagramie, a może z zupełnie innego powodu... Było fajnie! Było super! Nogi same gnały do przodu i 18,3 km pokonałem w średnim czasie 4:50 minuty na 1 km. Jakieś wielkie wow to to nie jest, ale jest dobrze. 
A może to wszystko z powodu muzyki, którą dzisiaj sobie wlałem do uszu. Poczułem się młodzieniaszkiem. Poczułem się znów mosińskim szczonem. Najpierw słuchałem Janusza Yaniny Iwańskiego z jego płyty z 2016, na której m. in. współpracował z Muńkiem Staszczykiem. Na tej płycie jest też nowa wersja wielkiego przeboju Yaniny "Wielkie podzielenie". A później, na sam koniec biegu, zapodałem sobie mistrzów polskiego punka Defekt Muzgó "N.U.D.A." (faktycznie tytuł oznacza: Nie Udawajcie Diabły Aniołów). Na tej płycie jest kapitalny tytułowy numer, który jak pamiętam za młodu gościł na wszystkich możliwych listach przebojów, choć dla kapeli punkowej był to lekki obciach. 

Fajowego, tej, lotania Wom życzem Wiaruchna. No trzymajta sie. Szczon, a nie mela, Szymek.





 

niedziela, 21 marca 2021

21 MARCA - "DZISIAJ"

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Dzisiaj też Światowy Dzień Zespołu Downa. Dzisiaj też początek wyzwania rzuconego przez Da Vinci #DVbiegadlahospicjum. Dzisiaj na tym wybiegu, będącym przyjęciem wyzwania w temacie pomocy dla Hospicjum Palium, zrobiłem 26 km. Film nagrałem w ramach Pamiętnika Dyra z Czasów Zarazy, kto chce zobaczyć to podsyłam link: Film #23 #DVbiegadlahospicjum - YouTube

Dzisiaj podczas biegu były dwie płyty hardrockowe - stara i nowa. Polecone na grupie fanów AORu. Jak ktoś lubi melodię i rock to dźwięki te są idealne.






sobota, 20 marca 2021

O CZYM MYŚLĘ...

Różne media społecznościowe wielokrotnie pytają mnie (podobnie pewnie robią z każdym szarym Kowalskim, Smithem, Schmittem czy Svenssonem) co u Ciebie słychać?, co nowego?, o czym myślisz?. Szczególnie to ostatnie jest ważne, bo niczym obecny Prezydent RP (PAD) ja myślę cały czas - on uczy się cały czas i kiedy te mądrości wygłasza kiwa swawolnie swoją głową niczym piesek na tylnej półce "Dużego Fiata" (wiecie, taki, którego główka cały czas była w ruchu, a szczególnych wibracja dostawała na różnego rodzaju nierównościach nawierzchni). A faktycznie o czym ja myślę szczególnie kiedy biegam? Hm... Haruki Murakami w swojej książce "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" poświęcił temu problemowi ponad 130 stron. Ja w sumie każdego dnia poświęcam jeden post, a jest już ich 77. Nie wiem czy moim celem jest siedem siódemek niczym w obrazach Romana Opałki (nie doszedł do zupełnej bieli na swoich obrazach, a ukończył je z liczbą 5590000) czy kiedyś niczym biegający przed siebie Forrest Gump powiem dość i stanę... Nie wiem! Wiem jedno - bieganie daje mi uwolnienie myśli, swoisty katharsis i co więcej, daje mi swobodę, naładowanie baterii. Kiedyś pewna pani (taka, która z zawodu była "Panią Prezes") powiedziała mi, że bieganie jest passe, że tylko joga daje uwolnienie (na szczęście dla mnie uwolniłem się od niej i jej poglądów oktrojowanych na inne osoby, a nawet instytucje - to była taka postawa charakterystyczna dla Ludwika XIV "Państwo to ja!").

Dzisiaj naszła mnie podczas biegania myśl i została ze mną na długo, bo 24 km przebiegłem, po co jest szkoła? Co lub kto jest w niej ważny? Wydaje mi się, że jest tym samym czym kościół - nie budynkiem, gmachem i hierarchią, ale zbiorowością, ludźmi i relacjami. Ważny w niej jest człowiek, każdy człowiek. Nie jest to nic odkrywczego, bo już Janusz Korczak o tym mówił. Jednak w czasie pandemii i online'ów odczuwamy, wszyscy, deficyt tych składowych. Przez Panią Zalewską i Pana Czarnka, w mniejszym stopniu, ale także Pana Piontkowskiego, szkoła została uprzedmiotowiona. Przedmiot - nauka - wymagania - testy (ZZZ, a jak masz skończone 18 lat to jeszcze jedno Z, czyli zakuć - zdać - zapomnieć - zapić, oczywiście po uzyskaniu cenzusu wieku). Czy można więc ją uzdrowić? Tak. Trzeba postawić na głowie. Wychowanie fizyczne jest bardzo ważne, muzyka jest bardzo ważna, plastyka i zajęcia manualne są bardzo ważne. Czy ważniejsze od języka polskiego, matematyki, historii i biologii? Nie. Tak samo ważne, albo tak samo nieważne. Wywód w tym temacie, aby był pełny wymaga więcej czasu. Będą więc go kontynuował.

Tymczasem dzisiaj podczas biegania towarzyszyły mi trzy płyty z lat 80-tych XX wieku, rockowo - melodyjne dokonania, dokładnie to, co Szymonek (tak mówiła do mnie moja babcia) lubi najbardziej. Poniżej przedstawiam okładki i życzę miłego słuchania.








 

piątek, 19 marca 2021

"BABA ZA KIEROWNICĄ"

Są w języku polskim takie powiedzenia, które stanowią opis stanu umysłu, opis mentalności lub mentalności i zachowania danego typu ludzkiego. "Baba za kierownicą", to przecież nie kobieta, która prowadzi auto, ale typ kierowcy, który nie wie czy lewy czy prawy kierunkowskaz ma włączyć w danej chwili. Inny opisowo przedstawiany typ to "stary kawaler", czyli nawet nie musi być kawalerem, nawet nie musi być z odzysku, ale wystarczy, że ma jakieś swoje przyzwyczajenia, których logiką nie dasz rady ogarnąć. Są jeszcze "ciepłe kluchy", czyli taki "lelum polelum". Boże, chyba najgorszy typ, w ogóle! Co jeszcze mamy? O! "Typowa blondynka", no to taka, która jak czasem coś powie to nie wiesz czy śmiać się czy płakać. Takie powiedzenie jest najczęściej w stylu poniższego dialogu:

[BLONDYNKA]      - Jaki wynik meczu? 

[KTOŚ]                     - Remis.

[BLONDYNKA]      - Dla kogo?

No to teraz już wiadomo o co mi chodzi. Inny model człowieka - niby "homo sapiens" - to "belfer" lub "garsonkowa dyrektorka". Wiadomo - wie wszystko najlepiej. A dlaczego? Bo jestem "belfrem" / "garsonkową dyrektorką" (niby współczesny pomazaniec Boży). Czasem taką formę przybierają panie z kuratorium, przecież wszystko wiedzą choć nic nie wiedzą. I kolejny typ, ostatnio bardzo modny, to "roszczeniowy rodzic". Kto to taki? Osobnik (najczęściej przedstawiciel jakiegoś wolnego zawodu), który zna się na trzech aspektach życia na pewno: piłce nożnej (bo jest Polakiem, a to sport narodowy przecież), ochronie zdrowia (bo niejednokrotnie był chory, mnie czasem wydaje się, że nigdy z zasadniczej, kluczowej choroby swojej się nie wyleczył) i edukacji (bo sam w niej funkcjonował jako uczeń). Czasem takie osoby chcą rządzić specjalistami. Przychodzą do lekarza i wiedzą co on ma im zapisać. Przychodzą do szkoły i wiedzą, jak pani nauczycielka powinna ich dziecko uczyć. Teraz, w dobie online'ów, jest to niestety częsty przypadek. Niestety nie mamy zaufania w Polsce do specjalistów, a może to jednak wynik naszych mądrości narodowych, bo przecież wiadomo, że gdzie dwóch Polaków tam trzy poglądy.

No nic, ja się na niczym nie znam. Czasem tylko przebiega mi po moich szarych zwojach mózgowych taka myśl, że może trzeba byłoby napisać "Pochwałę głupoty A. D. 2021" (idę śladami wielkiego Erazma). Szybko jednak studzę sam swoje zapały, bo kto zrozumiałby taki pastisz? Po takich przemyśleniach, aby jeszcze bardziej otrzeźwieć, idę biegać. Dzisiaj pogoda pod wieczór była idealna. Zimny wietrzyk (-1 stopnia) wywiał reszki głupich myśli z głowy, które szydziły z głupoty głupków w głupkowatym kraju. No i 17 km wrzucone do marcowej skarbonki biegania. A jeszcze cudownej muzyki się nasłuchałem, dwóch płyt hardrockowo - hairrockowych: najnowszy Thunder oraz też z obecnego roku Black Diamonds (to takie śpiewanie a'la Bon Jovi). Nic, idę reszki głupich myśli i "smutki utopić w butelce wódki" (tylko obok nie ma Japończyka, który pije do lustra...).







czwartek, 18 marca 2021

POWRÓT NA WŁAŚCIWE TORY

Moja babcia mawiała: "człowiek myśli, Pan Bóg kryśli" (to takie powiedzenia, przysłowia, mądrości lokalne). Babcia miała jeszcze wiele swoich powiedzeń, za które (i nie tylko za nie) ją uwielbiałem. Powracając do tego powiedzenia - nie było mnie tu wczoraj, nie napisałem, bo i nie biegałem. Parę gorszych chwil pod względem zdrowotnym przytłoczyło mnie i rodzinę, ale wracam na właściwe tory. Małymi krokami mam nadzieję wyjdziemy z życiowego dołka. Na dowód tego dzisiaj prawie 19,5 km przebiegłem. Trasa do położonego w gminie Dopiewo Zakrzewa. Tam, przy lesie, stoi nowy dom, ale stylizowana cała posiadłość jest na bocznicę kolejową lub stację PKP. Jest semafor, jest sygnalizator i jest specyficzna latarnia. To dowód, że wracam na właściwe tory. Dzisiaj też dużo kroków, bo prawie 27 tys. w ciągu dnia, bo oprócz biegu był też pięciokilometrowy spacer. 

Jednocześnie muszę napisać także o pięknej muzyce, która mi umilała bieg. Była to kolejna w tym roku odsłona dokonań Steve'a Kilbey'a. Facet wywodzi się z cudownego australijskiego The Church, jednak jego solowa kariera oraz  w duecie z Martinem Kennedy'em robi na mnie też kolosalne wrażenie. Dzisiaj słuchałem właśnie płyty tego duetu pt.: "Jupiter 13". To typowy koncept album. Piękny, subtelny, melodyjny i poetycki. Warto do niego sięgnąć.



wtorek, 16 marca 2021

ZAKRĘCONY

Wtorki w okresie pandemii miałem do tej pory spokojne - do tej pory! Dzisiejszy wtorek to zmienił. Tradycyjnie przeprowadziłem swoje lekcje będąc w domu. Później przysłowiowa szpula do szkoły, bo proces rekrutacji trwa. Kolejny istotny element układanki to przygotowania do próbnych egzaminów klas 8 SP, które od jutra odbywać się będą w szkole. A później jeszcze wizyta z żoną u lekarza. Oj dzieje się, dzieje się. Jestem więc dziś trochę zakręcony. Nie wiem co przyniosą kolejne dni, zarówno w zakresie zawodowym, jak i w życiu prywatnym - czy zakręcę się jeszcze bardziej, czy może uda się odkręcić.

Szpula była też na bieganiu, bo musiałem odreagować stres codzienności, tym bardziej, że jeszcze rząd i ministerstwa dokładają, bo nie wiedzą, jaką podjąć decyzję - czy będzie lockdown, czy nie. Z mojej perspektywy już teraz Minister Czarnek powinien jasno powiedzieć, że z powodów rocznego pobytu na edukacji zdalnej przyszłoroczne klasy 8 SP nie będą zobligowane do pisania testu z dodatkowego przedmiotu (do wyboru: historia, geografia, biologia, fizyka lub chemia). Jednak żeby podać taką decyzję trzeba myśleć przyszłościowo, a nie tylko od niedzieli do niedzieli, od pacierza do pacierza. A poza tym trzeba mieć przysłowiowe jaja. Oj - on chyba też jest zakręcony.

Muzyka na dziś to były odgrzebywane starocie: synthpopowy Celebrate The Nun "Meanwhile" (nadal mam tylko w formie przegrywki) oraz grunge'owy, ale najbardziej komercyjny drugi album zespołu Courtney Love - Hole "Live Through This" (nomen omen "This" to była śmierć Kurta, bo album ukazał się chyba dwa tygodnie po jego samobójczej śmierci). Cudnie słuchało się tych staroci z końca 80-tych i początku 90-tych lat XX wieku. A efekt? 18 km zrobione!






poniedziałek, 15 marca 2021

AUTSAJDER

"Autsajder" a nie "outsider" robi znaczną różnicę. Ten pierwszy to tytuł utworu Dżem. Co znaczy? Wyrzutek? Osoba idąca pod prąd? Buntownik? Wszystko to i jednocześnie nic z tego zarazem. Dzisiaj mam taki galop myśli. Jestem jaki jestem - zawsze można tak o sobie powiedzieć. Jestem jakim chcę być, widzą mnie jednak tak, jak chcą mnie widzieć. Gorzej gdy widzą mnie tak, jak chcę aby mnie widzieli, bo wtedy jestem populistą. 
Facebook przypomniał mi dzisiaj wydarzenie równo sprzed 4 lat. W szkole, którą wtedy zarządzałem, gościł WIELKI CZŁOWIEK, POLAK - SYMBOL, Pan Prezydent RP Lech Wałęsa. Byłem dumny, że mogłem uczestniczyć i organizować takie spotkanie (ogromna była w tym zasługa jednego z rodziców ucznia tej szkoły). Przez trzy kolejne dni odbierałem telefony od dziwnych "Andrzejów z Przemyśla", którzy krzyczeli do słuchawki, obrzucali inwektywami i mówili do mnie: "Pana kuratorium powinno na zbity pysk ze szkoły wywalić!". Pytałem: "Dlaczego?". Słyszałem wówczas, bo do szkoły zaprosiłem Bolka. Od razu ripostowałem, że żaden z zaproszonych do naszej szkoły gości nie nosił imienia Bolesław. Oczywiście, taka odpowiedź gorliwym zwolennikom wygumkowywanej historii dyktowanej przez Prezesa Jarosława nie przypadała do gustu.
Nomen omen dzisiaj, po 4 latach o cudownego wydarzenia, jakim było spotkanie z twórcą "Solidarności" z mediów dowiaduję się, że Poseł Bartłomiej Wróblewski będzie kandydatem PiS na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. W pierwszym odruchu pomyślałem, że komuś daty się pomyliły, bo do Prima Aprilis jeszcze ponad dwa tygodnie. Jak się jednak szybko miało okazać to nie żart, ale najprawdziwsza prawa. Autsajderem w stosunku do zakłamanej PRLowskiej rzeczywistości był Lech Wałęsa, ja dzisiaj też wolę być politycznym autsajderem, bo w realiach PiSowskiej Polski, Mojej Ojczyzny (!), trudno normalnie żyć. Zauważają to także zagraniczni eksperci (Uniwersytet w Goteburgu), którzy umieścili nasz kraj na pierwszym miejscu w rankingu krajów najszybciej zmierzających do autorytaryzmu. SUKCES! Mamy czego pogratulować, rządzącej obecnie ekipie.
Dobrze, że bieganie wychodzi, choć może tu też jestem autsajderem... Dzisiaj 17 km, przy polskiej muzyce. Słuchałem nowego albumu Lady Pank, wydanego z okazji 40-lecia zespołu. Nie jest to odcinanie kuponów, nie jest to żadna składanka, ale rewelacyjna płyta z równie wspaniałymi tekstami. Polecam w płaszczyźnie lirycznej szczególnie: "Amerykę" (wszystko płonie - wiadomo), "Spiralę" (gówno wrzucone w wiatrak trafi każdego), czy jak dla mnie numer jeden "Wieczny chłopiec" ("mnie codzienność męczy, prowadzi przez szarości, nie po stromym brzegu tęczy, żyć nie chcę zwykłym życiem, planowanym i statecznym, bo co mi z tego przyjdzie, oprócz nudy wszechobecnej"). Super bieganie, super muzyka i super być autsajderem, bo pamiętajcie: "zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy"!


niedziela, 14 marca 2021

"STARA DAMA"

Jak człowiek biega po różnych fyrtlach (czyli po polsku: rewirach, obszarach, terenach) to wówczas w pełni poznaje swoje miasto. Stąd można wysnuć jeden wniosek - bieganie ubogaca. Ubogaca zarówno zdrowotnie, mentalnie, psychicznie oraz intelektualnie. Są takie obszary w Poznaniu, gdzie zamiast napisów "Lech Pany" czy zwyczajnie "KKS królem jest", można odnaleźć charakterystyczną literę "J" o podwójnym sznycie. W przypadku takiego logo chodzi oczywiście o Juventus. Klub ten inaczej nazywany "Starą Damą" ("stara" czyli opozycja do określenia "iuventus", czyli młodzież, a "dama" to pieszczotliwa forma określania klubu) jest najbardziej utytułowanym klubem włoskiej ligi piłki nożnej. Obecnie rozpoznawany jeszcze bardziej przez osoby, które nie interesują się piłką, a celebrytami za sprawą Cristiano Ronaldo (dawnego napastnika Realu Madryt). Powracając do logo klubu, można je zauważyć na Wartostradzie w okolicach Ostrowa Tumskiego. Podczas biegania wiele takich smaczków można odkryć z niby znanego, a jak się później okazuje "nieznanego" Poznania. Dla biegacza jest to trochę reorganizujące jego trening, bo trzeba wyciągnąć telefon, zrobić zdjęcie, ale przecież dzisiejsza technika daje wiele możliwości. 

Ta technika również doprowadziła mnie do tego, że podczas biegania słucham muzyki, którą chcę poznać, którą później kupuję na legalnych nośnikach. Dzisiaj przemierzyłem 17,5 km i posłuchałem dwóch cudownych płyt. Pierwsza była sygnowana swego rodzaju "Starą Damą" (odnoszę się tu z szacunkiem do artystki) świata rockowego. Słuchałem najnowszego dzieła Bonnie Tyler "The Best Is Yet To Come". To Bonnie w rewelacyjnej formie, z cudowną chrypką. Na tym CD jest wspaniała przeróbka 10cc "I'm Not In Love" (oryginalnie na albumie "The Original Soundtrack z 1975 roku). Płyta wyborna, a proszę pamiętać, że Dama Bonnie w czerwcu skończy 70 lat. Drugim albumem, jaki wrzuciłem na dzisiejsze kilometry słuchania była staroć, ale też można o niej powiedzieć "Stara Dama" (czyli ważny jest szacunek i uznanie kunsztu muzycznego). Było to jedyne dzieło duetu Leblanc And Carr "Midnight Light". Polecam je wszystkim, którzy kochają Journey, Boston czy Chicago. Słucha się tego rewelacyjnie. I też jest tu cover - "Desperado" z repertuaru The Eagles. 

Owocne dzisiaj to bieganie - dobra muzyka i kilometry zrobione. Mój Garmin na koniec biegu pokazał ponad 20 000 kroków, co ostatecznie zaowocowało zdobyciem kolejnej odznaki - "Marzec miesiącem kroków" (14 marca wyrobiłem 300 000 kroków, co stanowiło założony przez system limit na ten miesiąc). 

Życzę miłego wieczoru i początku nowego tygodnia, który przecież będzie nowym tygodniem wyzwań biegowych.







sobota, 13 marca 2021

WAŻNY JEST SPRZĘT

Sobota, mimo, że powinna być wolna (przecież o to walczył MKS i to pojawiło się w 21 POSTULATACH STRAJKOWYCH - nie pałam sympatią do jakichkolwiek związków zawodowych), to jakoś rzadko taka bywa. Z drugiej strony ja swojej pracy nie postrzegam jako przykrego obowiązku, ale jako zajęcie wykonywane z pasją, zaangażowaniem i przyjemnością. Przy takim nastawieniu praca przestaje być pracą, a staje się wakacjami - no może trochę przesadziłem, ale coś w tym jest. Dzisiaj sobota też była bardzo przyjemna i pracowita. W szkole zorganizowaliśmy ogląd pedagogiczno - psychologiczny. Poza tym, jak co tydzień, spotkanie mieli nasi uczniowie klas 8 SP, tym razem z języka polskiego. 

Ja tymczasem ubrałem strój - getry, krótkie spodnie, długa bluza i w miasto na bieg. Trasa dłuższa, bo sobota. Półmaraton zrobiony i zaliczony. Te ciuchy, buty, nowy telefon i słuchawki bezprzewodowe to ważny sprzęt dla biegacza, tzn. konkretnie dla mnie (bo w tytule tylko o taki sprzęt mi chodziło). Każdy ma swoje ulubione marki, rozumiem. Mnie najlepiej biega się w New Balance. Sprzęt audio to oczywiście Apple, obecnie iPhone 12 Pro Max (to już graniczna wielkość, bo gdyby przekątna była większa to musiałbym powiedzieć, że biegam z tabletem a nie telefonem).

Na 21 km można posłuchać więcej, więc dzisiaj mam dwie płyty do omówienia. Pierwszą, którą wrzuciłem na słuchawki było dzieło Bruce'a Hornsby'ego "Non-Secure Connection". Mam stare dokonania tego artysty, są lepsze. Ta płyta z 2020 roku jest trochę zbyt spokojna, ale jednocześnie ładna, ciepła, jazzowa bardziej niż rockowa. Drugą płytą była odsłona synthpopowo - folkowa w połączeniu z orkiestrą, czyli zespół KITE w swojej odsłonie "Kite At The Royal Opera". Świetna! Szczególnie polecam miłośnikom Clannadu czy Dead Can Dance, którzy widzą szanse na mariaż tej muzyki z uderzeniami automatu perkusyjnego. 






piątek, 12 marca 2021

GRUDZIEŃ W MARCU

Dzisiaj cały czas prześladują mnie kolędy. Dlaczego? Takie zrządzenie losu. Jadąc rano do pracy włączyłem w samochodzie płytę The Moody Blues "December". Piękne melodie i to najważniejsze, a że tematyka okołoświąteczna - kogo to obchodzi. Na biegu również Gwiazdka (po poznańsku), Boże Narodzenie po polsku, mnie prześladowało. Jednak było to w dobrym tego słowa znaczeniu. Dzisiaj piątek, więc oczywiście zaczyna się weekend. Przyjeżdża do mnie Przyjaciel (wiecie - taki prawdziwy, jedyny, taki przez duże "P"), więc bieg był szybki, ale swoje 16,2 km zrobiłem. A podczas biegu słuchałem, tak jak wyżej napisałem, świątecznych piosenek. Wybór był całkowicie nieświadomy. Nawet zespołu nie znałem, jednak po okładce stwierdziłem, że musi to być coś ciekawego. I nie pomyliłem się! Słuchałem Calexico "Seasonal Shift", płyta z zeszłego roku. Są na niej utwory i po angielsku, i po hiszpańsku. Bardzo ciekawa rockowa alternatywa (no może z tym "rockowa" to zbyt mocno powiedziane).

O właśnie dzwonek do drzwi! Przyjaciel! Weekend się zaczyna!



czwartek, 11 marca 2021

LUCKY LUKE

Pamiętacie tego najlepszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie - "Szczęśliwego Szczęściarza". Pierwszy odcinek jego przygód w formie komiksu pojawił się 75 (!) lat temu. Lucky Luke był największym przekleństwem dla braci Daltonów (mieli oni wzorzec w realu). W Polsce komiks ten pojawił się po raz pierwszy w 1962 roku. Ja dzisiaj byłem takim "Szczęśliwym Szczęściarzem". I nie szydzę tym razem, naprawdę. Poszedłem biegać w idealnym oknie pogodowym - nie padał ani śnieg, ani deszcz. Zrobiłem 19,3 km, co daje łącznie w marcu już 175 km. Biegniemy! Nie oglądamy się za siebie! Kałuże nie są żadną przeszkodą!

Lucky Lukiem jestem też dlatego, że mam cudowne życie. Niczego mi nie brakuje. Jest miłość, jest zadowolenie z pracy, jest otoczenie miłych i przyjaznych ludzi, jest przyjaźń i co najważniejsze, są pasje, które bez żadnego skrępowania mogę realizować - muzyka i bieganie. Dziś niosły nogi i w uszach było fantastycznie. Po raz pierwszy na trasie skorzystałem z nowego telefonu i słuchawek bezprzewodowych. Do tego wszystkie poszczęściło się z muzyką, choć specjalnie jej nie wybierałem. Były to dwa krótkie, ale bardzo treściwe albumu. Pierwszy to typowy pop - rock, z elementami bluesa. Była to płyta Jamesa Thomasa "Standing Here" - czasem zbliżony jest do Springsteena, czasem do Bona, ale w każdym utworze jest wspaniale. Drugą płytą była Vee "Nothng Stops Me!". Okładka jakby było to jakieś disco, co się błysko, ale nie. Szczególnie urzekł mnie utwór "Beautiful Days" - super się tego słuchało, no i jeszczę na tę okoliczność słońce wyjrzało zza chmur. No i czyż nie mam cudownego nie tylko dnia, ale całego życia. Mam, bo jestem poznańskim Lucky Lukeiem! 






 

środa, 10 marca 2021

POMYŁKA!

Już cieplejsze dni były. Już wydawało się, że zima jest w odwrocie. Już biegałem w krótkich spodniach. Już, już, już.. i wszystko... poszło w niepamięć. Rano zaskoczyło mnie skrobanie szyb samochodu. W godzinach popołudniowych, wyskoczywszy na chwilę poza mury szkoły, doznałem szoku termicznego - ręce mi skostniały. Wyciągnąłem swój iPhone i sprawdziłem prognozę pogody. Jakieś minusy się czają, jakimś śniegiem straszą. No co to ma być?! Choć przecież w marcu jak w garncu, jednak zima ostatnimi laty przyzwyczaiła nas do swego łagodnego oblicza, choć i tak w obecnym sezonie pokazała na co ją stać. Te prognozy to chyba jednak jakaś pomyłka - oby tak było!

Bez polityki nie można żyć, tzn. ja nie potrafię. A w niej codziennie jakaś pomyłka, bo obecna władza - partia rządząca powinna zmienić nazwę na: Pomyłka i Spartaczenie. Na szczęście w takim przypadku logo mogłoby pozostać takie samo, nie byłoby dodatkowych kosztów, choć to chyba nie stanowi żadnej przeszkody dla zastępów karierowiczów skupionych wokół brata byłego Prezydenta RP, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Dzisiejsza pomyłka to rzekoma kandydatura jednego z członków PiSu na Rzecznika Praw Obywatelskich. I co z tego, że to doktor prawa?! Taki jeden już jest i nawet jest pierwszą osobą w naszej Rzeczypospolitej, i nie oznacza to, że jest strażnikiem Konstytucji RP (wręcz przeciwnie).

Bieg, jak prawie codziennie, był. Dzisiaj zrobionych 17,3 km. Muzyka podczas biegu - to była też pomyłka. Najpierw włączyłem krótki album Cassandry Jenkins "An Overview On Phenomenal Nature". Niby ciekawy, niby taka piosenka autorska. Jednak czegoś mi w niej brakowało, a może zwyczajnie nie była odpowiednia do biegania, bo bez beatu. Poszedłem więc, a może raczej pobiegłem, po rozum do głowy i włączyłem coś bardziej skocznego, dynamicznego - Aesthetic Perfection "Into The Black" (nie ukrywam pociągnęła mnie okładką - taka jakby z dorobku Oomph!). Niestety to też była pomyłka. Muzyka ta stanowi połączenie wszystkiego: dance, rap, metal i nie wiadomo co jeszcze. Jaki z tego morał - środa 10 marca, mimo, że to DZIEŃ MĘŻCZYZNY, to u mnie DZIEŃ POMYŁKI!






wtorek, 9 marca 2021

ŻONA IDEALNA

Będąc na jednej z imprez, no może podczas epidemii to trzeba napisać - spotkań, usłyszałem o pewnej, znanej mi osobie, że jest "żoną idealną". Czy aby na pewno? - tak sobie pomyślałem. No ponoć ideałów nie ma (oprócz mnie i jeszcze jednego faceta, którego znam od 35 lat - jak to się mówi: "takich trzech, jak nas dwóch, nie znajdziesz ani jednego"). Wracając jednak do "żony" - mimo, że to tzw. "ciało obce" to facetowi ciężko bez niej żyć. Co chcę przez to powiedzieć? Tylko jedno - trudno iść przez życie samemu. Nie ważne czy "żona" to faktycznie żona, czy może to mąż, czy jesteśmy w związku sakramentalnym, czy na kocią łapę, czy może mamy umowę cywilną, czy wreszcie jesteśmy partnerami (jednopłciowymi czy heteroseksualnymi); ważne, żeby "żona" była. Ona/on wybaczy, zrozumie, porozmawia, podniesie na duchu, przytuli. Dziś taki dzień, że żona (moja osobista) chodzi zadowolona, a i ja się cieszę, że ona jest zadowolona, bo będzie zrozumienie większe dla biegania i kupowania muzyki - oczywiście. Czasem niewiele daje wiele, niczym w powiedzeniu Winstona Churchilla: "Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym". Bo mam "żonę idealną" i to wiem!

Bieganie również dziś było - nie inaczej. 17,5 km przemierzone w średnim tempie 5 minut na 1 km. Miesiąc nie będzie biegowo rewelacyjny, ale swoje ukulam, tzn. ubiegam. Muzyka, będąca dzisiejszą moją towarzyszką (niczym "żona" w domu) była cudowna, idealna, a nawet mógłbym rzec - jedwabista. Towarzyszyła mi druga płyta elektro - popowego duetu Empathy Test, która została zatytułowana "Losing Touch". Do czego można to porównać? Czasem do Bastille, czasem do Starsailor, czasem do Gotye. Wychodzi z tego wspaniały mix, z cudownymi melodiami i poruszającymi wokalami. Czasem cierpka, a czasem aksamitna jest ta muzyka - dokładnie tak samo jak "żona idealna".



poniedziałek, 8 marca 2021

"11" NA DZIEŃ KOBIET

8 marca to co roku bardzo symboliczny dzień - szacunku do kobiet. No a jak - innego dnia nie szanujemy, a tego dnia TAK! Taka mała obłuda, a może to takie polskie, co by nie powiedzieć dulskie. W "naszej" kulturze facet całuje kobietę w rękę (mimo mojego wychowania w tym duchu, odcinam się od tej kultury). Tylko jak widzę te wyciągane na ponad 1,5 metra ręce kobiet do cmokania ich przez w większości zapijaczone gęby rasowych facetów to rzygać mi się chce. Specjalistą w takim działaniu jest jeden kawaler z Żoliborza, etatowy poseł na Sejm RP. Jak on wyciąga rękę damy to nikt inny tak nie potrafi. Na szczęście nie ma za daleko, bo od ziemi do czubka głowy ma 168 cm. No cóż tak to w historii bywa mali ludzie po trupach realizują czasem swoje wizje dyktatorskie (niektórzy w XX wieku chodzili nawet w butach na koturnach, aby wydawać się wyższymi). Na szczęście w dobie pandemii nie ma jak całować, choć zawsze można i rękę samego prezesa pocałować (vide PAD).
Dzisiaj życzyłem wszystkim Paniom (tym bliskim i tym bliskim - dalszym) m. in. odnalezienie w samych sobie miłości i drugiego człowieka (o to w obecnych czasach trudno, czasem). 
8 marca 2021 roku był oczywiście dniem biegowym. 16,2 km dorzucone zostało do marcowej skarbonki dystansowej. Niestety dzisiaj sponsorem odcinka blogowego jest liczba "11". Średnio co kilometr biją w me oczy, od dłuższego czasu, bilbordy fundacji prolifeowych. Takie lekko wyświechtane hasła: "zależę od Ciebie", "ufam Tobie", "mamo i tato kochajcie się". Wszystko ładnie i pięknie, ale przekaz jednokierunkowy. Ostatnio na niektórych obrazach pojawiły się nóżki i dopisek "mam 11 tygodni". No i super - sobie pomyślałem. A jednocześnie mój wewnętrzny diabeł podpowiedział: "a dlaczego nie pokazują twarzy / główki dziecka?". Nie pokazują, bo to już w 11. tygodniu nie jest piękny widok, gdy mówimy w kontekście wad genetycznych. Oj, Pani Kaju, namąciła Pani w głowach, a przecież był kompromis. "11" kojarzy mi się jednak z książką Paulo Coelho ("Jedenaście minut"). Pisarz ten jest niby w nurcie katolickim, jednak przez wielu ortodoksów nazywany heretykiem (pewnie dlatego przypadł mi do gustu).  To skojarzenie jest chyba dzisiaj najwłaściwsze, bo tytułowe "11 minut" to średni czas aktywności seksualnej. Ostatecznie jednak bohaterka powieści pokonuje tą czasową barierę, co więcej przydarzyły jej się podczas tego aktu seksualnego trzy orgazmu. No cóż pozostaje mi tego życzyć wszystkim Paniom, a awansem na nadchodzący "dzień mężczyzny" (ponoć 10 marca) też Panom.
Dzisiaj biegałem i słuchałem, żeby nie było. Słuchałem świetnej płyty, czwartej studyjnej w dorobku tego zespołu, a był to album Downes Braide Association "Halcyon Hymns". Muzyka dla wszystkich, którzy nie boją się połączenia popu z artrockiem. Muzyka idealna na 11 minut i... więcej.


 


niedziela, 7 marca 2021

ALE JAJA

Okres wielkanocny zbliża się wielkimi krokami. Jeszcze nie tak dawno czekaliśmy na święta Bożego Narodzenia A.D. 2020, a teraz już zaledwie miesiąc pozostał do Wielkanocy. Z punktu widzenia chrześcijan, a szczególnie katolików,  to właśnie Zmartwychwstanie Pańskie jest, a właściwie powinno być, ważniejszym świętem. Jednak obecnie, niewielu katolików o tym wie, a jeszcze mniej o tym pamięta. Bo przecież szał zakupów (nawet mimo pandemii) to Gwiazdka i nasz, wielkopolski, Gwiazdor. Tak więc jaja są coraz bliżej, szczególnie te malowane - pisanki. Z punktu widzenia kulinarnego wolę właśnie Wielkanoc, bo ryb słodkowodnych prawie w ogóle nie jadam, a jaja jak najbardziej. 

"Ale jaja" może też dotyczyć obecnej sytuacji finansowo - politycznej. PiS (nie lubię tej partii, nie lubię poglądów jej działaczy, nie rozumiem dlaczego obywatele na nich głosują - ale to jest już tylko i wyłącznie mój problem) dokonuje zamachu na OFE. Dlaczego? Bo w kasie państwa dziura. Jednak teraz zagarnięcie 15% z tego, co rzekomo na swoich kontach mają odłożone obywatele to nie atak na ich kasę, ale danie wyboru. Wtedy gdy PO likwidowało OFE to był to zamach na nasze pieniądze, to była to grabież (tak była!). No cóż - jaja takie, że aż hej, bo punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia. Dyktatorze Jarosławie, kłamczuchu Mateuszu, uśmiechający się długopisie Andrzeju skończcie ze swoją hucpą! Suwerenie opamiętaj się i zagłosuj na ludzi, którzy mają kręgosłup, a nie są populistami!

"Ale jaja" to również były dzisiaj podczas biegu. Krótki dystans - 14km. Zapodałem sobie płytę zespołu Walk The Walk. Miało być AORowe granie, a tu nagle jeden utwór faktycznie taki, a drugi zimnofalowy. Mój streaming zrobił mi psikusa. Jednak było fajnie, a przynajmniej ciekawie. Wymieszały się dwie płyty, dwóch zupełnie innych zespołów. Podobało mi się. Były to: Walk The Walk "Frog Dance" oraz Walk The Walk "Walk The Walk".



 




sobota, 6 marca 2021

POZNAŃSKIE PARKI

Sobota dla biegacza jest najlepszym dniem. Dlaczego? Można długo. Nie trzeba się spieszyć. Dzisiaj, jak ostatnio w soboty ma to miejsce, byłem w szkole. Przed egzaminami klas 8 SP w weekendy przygotowujemy powtórki dla uczniów najstarszych klas. O 11:00 szkoła otwiera swoje drzwi, a zamyka je około 13:00. Dwie godziny, podczas których idę pobiegać. Później prysznic i w ten sposób dłuższy wybieg mam zaliczony. Dzisiaj to prawie półmaraton, bo 20,5 km. Trasa cudowna, urocza, podczas której Poznań jawił się miastem pełnym parków. Start na Golęcinie, później Rusałka. Daje przez teren Olimpii na Sołacz. Kolejnym etapem była Park Adama Wodziczki. Później prosto do Starej Rzeźni, a z niej wzdłuż Warty przez Szeląg. Kolejny etap to przedostanie się na drugą stronę rzeki i bieg Wartostradą do Ostrowa Tumskiego. Z terenu katedry powrót na ulicę Północną i po śladach bieg na Golęcin. Trzeba było jeszcze tylko nakręcić kilka kółek, aby kilometry się zgadzały. Dobiegłem do szkoły w idealnym momencie - uczniowie zakończyli swoje spotkania z matematyką. 

Dziś na takim dystansie grały dwie płyty. Pierwsza ciekawa, jednak druga - REWELACYJNA! Najpierw rozbrzmiewała Otherwise "Defy". Kolejną i to tym diamentem była płyta zespołu Cold "The Things We Can't Stop". Zanurzcie się w nią, naprawdę polecam!






piątek, 5 marca 2021

ZIELONO MI

Tytuł "Zielono mi" nosiła piosenka z 1970 roku, której słowa stworzyła Agnieszka Osiecka. "Zielono mi" to nazwa kampanii reklamowej Kompanii Piwowarskiej, której celem było promowanie marki Lecha. Zielone kojarzy mi się teraz z samochodami elektrycznymi (takiego koloru są ich tablice rejestracyjne) oraz z kolorem poziomu wydolności mojego organizmu przedstawianym przez mojego Garmina. Po dwóch dniach czerwonego koloru znów wskoczyłem na zieleń. Cieszę się. Dziś było 16,5 km. Szybki bieg, więc i relacja z niego będzie szybka czyli krótka - bo wiadomo piątek. Zaczyna się weekend. Podczas biegu brzmiała polska muzyka postpunkowo - elektroniczna. Grał dla mnie dzisiaj zespół Sexy Suicide ze swojej drugiej płyty, będącej właśnie nowością wydawniczą "We Will Die As One". Jest to set 11 utworów, które niestety nie przebijają debiutu. Na uwagę jednak zasługuje zamykający wszystko cover Lady Pank "Sztuka Latania". Dla tego utworu warto posłuchać płyty. Dobra - kończę i zaczynam weekend, bo przecież: ZIELONO MI!

czwartek, 4 marca 2021

NIE CHCEM, ALE MUSZEM

Nie! Nie! Nie! Nie irytujcie się. Wiem, jak trzeba napisać (i powiedzieć) "chcę" czy "muszę". W tytule tego postu napisałem tak, jak mówił Prezydent RP Lech Wałęsa. Jego powiedzenia ("Ani be, ani me, ani kukuryku" czy "Temu Panu ani ręki, ani nogi nie podam"), jak i odmiany niegramatyczne, weszły do tradycji polskiego języka, do polskiego życia społecznego, do języka debaty politycznej. Inna sprawa, że nadal (czasem nawet "magistry", i to nie bynajmniej ekonomii) tak mówią. U mnie "nie chcem, ale muszem" oznacza ni mniej, ni więcej, że mimo, iż chęci czasem brak organizm mówi: "musisz ruszyć d...ę". Ruszam więc. Wczoraj nie ruszyłem. Późny powrót do domu stanowił dla mnie usprawiedliwienie. Był to dopiero drugi dzień absencji biegowej w tym roku, a w sumie z braku chęci pierwszy, bo ten pierwszy był szczepieniowo - covidowo przymusowy - to się nie liczy! Ba, nawet ten przymusowy został na blogu uwieczniony, bo był spacer, a wczoraj ani nie biegałem, ani nie napisałem - no zwyczajnie "leń śmierdzący". Czasem człowiek tak ma. Co więcej, wczorajsze lenistwo wyszło na dobre. Dzisiaj 18 km, w średnim czasie 1km w 4:45 minuty. Był ogień z... (pewnej części ciała).

I jeszcze jaka cudowna muzyka - chyba najpiękniejszy album, jaki przyszło mi słuchać w tym roku. Był to charyzmatyczny Australijczyk, podwalina zespołu The Church, Steve Kilbey, a wirtualnie kręciła się jego płyta z 2018 roku pt.: "Sydney Rococo". No normalnie ciarki na plecach. Płyta ta jest obowiązkowym punktem do poznania, a nawet do posiadania, dla każdego klimaciarza, zarówno takiego z kręgu Dylanowskopodobnych songwriterów, jak i takiego z obszaru zimnofalowych, biało - czarnych gotów. POLECAM!!!


wtorek, 2 marca 2021

CZERWONE ŚWIATŁO

Dwa Plus Jeden (taka polska ABBA, tylko musiałaby być trzyliterowa) śpiewali "Czerwone słoneczko [...] maszeruje z żołnierzami raz i dwa...", jednak u mnie w czerwonym świetle nie o to chodzi (nie byłem w wojsku, bo generałów nie biorą). Nie chodzi także o to, że podczas biegu przeszedłem (przebiegłem) na czerwonym świetle, o nie! Staram się na nim przechodzić tylko wtedy, gdy nikt nie widzi, a przynajmniej na horyzoncie nie ma panów mundurowych. Moje "czerwone światło" to taka kartka, którą za faul brutalny lub w polu karnym otrzymuje piłkarz. Wystawił mi ją mój organizm i skomentował - twój wysiłek jest ponad twoje możliwości. I co z tym zrobić? Odpocząć, zaciągnąć hamulec i odpuścić bieganie. Jednak - nie umiem. 
Dzisiaj cudowna pogoda. Krótkie spodnie i ruszyłem na 19 km. Jednak czułem się trochę ociężały, jakby baterie mi ktoś rozładował. No nic, pewnie faktycznie trzeba odpocząć choć trochę. 
Muzyka dzisiejsza była jak pogoda - słoneczna, wiosenna, niczym tęcza na niebie po burzy (dziś tęcza to osobny temat - nieprawomocny wyrok sądu w Płocku jednoznacznie wskazuje, że ubranie Matki Boskiej Częstochowskiej w tęczową aureolę nie jest obrazą uczuć katolickich - BRAWO!!!). Wracaj do muzyki - w streamingu gościłem dzisiaj duet Smith & Burrows (połączenie Editors i Razorlight). Płyta zatytułowana "Only Smith & Burrows Is Good Enough" jest drugą w ich dorobku. Wydana została po 10-letniej przerwie. Posłuchajcie jej! Kupcie! Nie często można takie płyty odszukać w zalewie przeciętności. A że jest to zgrany duet dowodzi także rewers okładki, gdzie panowie przemieszczają się na tandemie. 




 

poniedziałek, 1 marca 2021

ŚWIĘTO NARODOWE

Zaczynam nowy miesiąc biegania. Jak do tego momentu wyznaczone cele zostały zrealizowane. Marzec chciałbym zamknąć 550 km. Wiem - dam radę! Dziś skromnie, bo samopoczucie kiepskie, ale mały kamyczek do biegowego ogródka został dorzucony. Nie wiem dlaczego złe samopoczucie - czasem człowiek tak ma. Na pewno to nie jest wina dzisiejszego święta narodowego - Dzień Żołnierzy Wyklętych. Mam jakiś zgrzyt z taką gloryfikacją na wyrost, z taką celebracją wszystkiego i wszystkich wrzuconych do jednego worka, w jeden karton z danym logiem. Nie każdy żołnierz wyklęty był zbawicielem patriotycznej Polski i nie każdy walczący w szeregach Armii Ludowej był zdrajcą Rzeczypospolitej. W świecie nic nie jest czarne, albo białe. Przecież, co jest oczywistą oczywistością, istnieją szarości. Lech Wałęsa to zdrajca czy jednak bohater? Wojciech Jaruzelski to zdrajca czy bohater? I może na tych dwóch przykładach poprzestanę, bo wszystko co teraz bym napisał może być już zbyt drażliwe. Podsumowując - powyższe dwie osoby mają swoje znaczące miejsce w historii RP i czy się to komuś podoba, czy nie, byli Prezydentami Rzeczypospolitej Polskiej, ba nawet Prezydentami III RP, więcej należy im się szacunke!
Mimo bardziej marszobiegu niż biegu, muszę napisać, że muzycznie było odpowiednio, zacnie. W uszach zabrzmiała nowość A.D. 2021 The Norseman Company "The Coming Of The Chord". Tytuł i okładka mogą nasuwać skojarzenia z jakimś folk - death - metalowym granie. Nic z tego. Panowie garściami czerpią z dokonań Rainbow, KISS, Deep Purple i Def Leppard. Płyty tej słucha się wyśmienicie.


CZERWONE OKULARY

Dziś 30. dzień stycznia. Ostatnia niedziela pierwszego miesiąca 2022 roku. Niedziela, w której po raz 30. gra w Polsce i na całym świecie Wi...