poniedziałek, 31 maja 2021

KONIEC MIESIĄCA

Piąty miesiąc intensywnego biegania za mną. Maj A.D. 2021 zakończyłem z wynikiem 565,7 km. Średnia na dzień to 18,2 km. Od początku roku mam w nogach 2863,3 km. Co średnio na miesiąc daje 572,66 km. Jest moc! A ile do tego przesłuchanych płyt! O, Panie! Dziś tylko takie podsumowanie, bo czasem trzeba się pochwalić. Oczywiście dzisiejsze 15,16 km też zostały wpisane do zestawienia majowego. Te kilometry z 31.05.2021 to dwie odsłuchane płyty: Buckets Rebel Heart oraz The Midnight. Polecam szczególnie pierwszą bo to kawał dobrego melodyjnego rocka.






niedziela, 30 maja 2021

SKUTKI UBOCZNE

Biegam, bo lubię. Biegam, bo sprawia mi to frajdę. Biegam, bo mam czas dla siebie i na słuchanie muzyki, a właściwie poznawanie nowości, które później kupuję na legalnych nośnikach (nie uznaję słuchanie na streamingach, bo płytę trzeba posiadać w realu). Była kiedyś reklama pewnego medykamentu, która przemawiała do widza tak: "i są skutki uboczne, bo znikają boczki". Podczas biegania też znikają, mimo, że biegam nie dla fitu, ale dla zdrowia. Fit jest przy okazji - koszula się już nie opina. 
Co jest jeszcze przy okazji - opalenizna. Ostatnio jedna z mam uczniów mojej szkoły powiedziała: "Ale Pan jest opalony". A ja odpowiedziałem "Efekt Zanzibaru". Oczywiście żaden Zanzibar, Malediwy czy Dominikana. To polskie słońce. Tzn. słońce jest jedno, ale jego promienie dotarły do mnie w okolicach grodu Przemysła. Oczywiście wielu w to nie wierzy. No cóż - ich problem. Zaręczam nie chodzę na solarium, bo mam opalone nogi tylko w 3/4 (krótkie spodenki). 
Najgorzej, jak komuś się coś wydaje. Np.: takie stwierdzenie, że wczoraj to ten i tamten z pewnością zabalowali, dali w dym, bo mają jakieś przekrwione oczy. A może jeden z drugim jest alergikiem, a może nie przespali nocy, a może wstali zbyt wcześnie. Taka już polska przypadłość - najlepiej nam wytykać niedociągnięcia innych. Faktycznie jest to tak, że ten, których o np.: alkoholizmie innego krzyczy - sam ma z tym problem. Eh... szkoda gadać.
Skutek uboczny biegania to także nowa muzyki. Dziś dwa albumy. Jeden za sprawą dostarczyciela płyt (dealera CD) - Jarka, a drugi sam znalazłem. Pierwszy polecam, bo to pop - rockowa elektronika. Drugi jest dla bardziej wytrawnych, bo to rock progresywny.






sobota, 29 maja 2021

ALE KOLAŻ MUZYCZNY

Ostatnio często mam możliwość zrobić długi wybieg w sobotę. Wynika to z obecności mojego młodszego syna na rozgrywkach piłki nożnej, które trwają około 3 godziny. Co to oznacza dla mnie? Sobota rano, przed 8:00, jestem już na trasie biegowej i robię przynajmniej 24 km. Dziś zrobiłem trochę ponad 29 km. Trasa taka obowiązkowo wiedzie wzdłuż Warty (jeden i drugi jej brzeg), a później na pewno Malta. Dzisiaj jeszcze zawitałem na Stary Rynek. Filmik dostępny na moim kanale YouTube - "Pamiętnik Dyra z Czasów Zarazy" Film #24 SOBOTA RANO - YouTube
Taki wybieg to czas na podziwianie okolic. Fotografowanie ciekawych miejsc. Udokumentowanie nowych Street Artów. Szukałem nowych ślimaków dzisiaj, jednak nie znalazłem. Natomiast dzisiaj jestem bardzo wdzięczny władzom Poznania, Prezydentowi Jaśkowiakowi, że są nad Wartą dostępne toitoie (jeśli wiecie, co chcę przez to powiedzieć).
Znalazłem dzisiaj skrzydła i poczułem się jak Zbigniew Zamachowski z Grupą MoCarta w utworze "Kobiety, jak te kwiaty" (proszę koniecznie obejrzeć).
Muzycznie był kolaż wszystkiego, co mi się podoba. Najpierw krótka zapowiedź hardrockowej grupy Crowne. Później był industrialny Die Krupps. Następnie zapodałem sobie Donguralesko (rewelacyjna nowa płyta, mnie powaliła). To chyba pierwsza płyta na tym blogu, która rockowa nie jest. A na sam koniec była nowość od Justina Sulivana. Wszystkie te płyty szczerze polecam. Wszystkie są cudowne, choć każda z innej szuflady. Co to znaczy? Muzyki nie powinno się klasyfikować ze względu na styl, ale powinno się dawać osobiste etykietki - podoba mi się / nie podoba mi się.





















piątek, 28 maja 2021

MOC WEEKENDU

Ale się cudownie weekend zaczyna! Mimo, że już koniec maja dopiero dzisiaj wymieniłem opony na letnie, no cóż zdarza się. W tymczasowym samochodzie, od cudownego mechanika Tomka, grała wspaniała płyta - nowe dokonanie Donguralesko (sorry, ale tytułu nie spamiętałem). Chyba sobie kupię i będzie to jedna z niewielu płyt rapowych w mojej kolekcji - pozdrawiam Pana Piotra! Po pracy wybieg, jak co dzień. W przejściu / przejeździe między Golęcinem a Sołaczem natrafiłem na ekipę Paint Everest - szykowali ścianę pod jej odnowienie. Świetna robota! 

No i najważniejsze dwie rzeczy z dzisiaj - piękny bieg (na wysokich obrotach) oraz cudowna muzyka. Podczas 15 km zabrzmiały dwie nowości hardrockowe: Proud i Thundermother. A po biegu jeszcze odebrałem z naprawy ekspres i najwspanialsza kawa teraz płynie w mym organizmie, bo najwspanialsza jest z mojego ekspresu. Miłego weekendu!






czwartek, 27 maja 2021

PERŁOWY DŻEM

Zmęczenie daje znać o sobie. Dzisiaj ostatni z trzech dni pobudki o 4:15. Egzaminy klas ósmych skończyły się. Większość zdających raczej zadowolono. Jak będzie faktycznie przekonamy się 2 lipca. Później oczywiście jeszcze proces rekrutacji do szkół ponadpodstawowych. Oznacza to, że małe dzieci, pisklęta wychodzą z gniazda i stają się młodzieżą lub dorosłymi przez duże "M" lub "D". 

Wczoraj ze swoim pierworodnym byłem w centrum handlowym w poszukiwaniu obuwia - oczywiście musi być stosowne - tym razem VANS. Chłopisko wyrosło z butów i spodni. Przerósł mamę, za chwilę i mnie przegoni. Będąc w sklepie słyszałem dźwięki Pearl Jam, ale utworu nie znam. Dzisiaj już znam całą płytę oraz kolejną. Jakoś ich nowości przeoczyłem. Co więcej wieczorem przed TV szykujemy się do kolejnego odcinka serialu, a na kanale muzycznym leci właśnie Pearl Jam utwór "Jeremy" (utwór ten dotyczy teksańskich wydarzeń z 1991, gdy 15-latek na oczach klasy strzelił sobie w głowę, nie wiadomo dlaczego to zrobił) . Żona mówi: "uwielbiałam Pearl Jam, oczywiście nie tak jak Gunsów, ale podobali mi się". Stąd dzisiaj podczas biegu musiała być w słuchawkach Perłowa Marmolada (o przepraszam - Dżem). 19 km dały możliwość posłuchania ich dwóch płyt. Warto było!








środa, 26 maja 2021

DZIEŃ MATKI

Ale dzisiaj lało, podczas biegu. I tak zrobiłem 15 km. Do wyznaczonego celu na ten miesiąc zostało zaledwie 80 km, a jeszcze mamy przed sobą 5 dni i to weekend. Dzisiaj zmęczenie lekko daje znać o sobie. Na szczęście, dla mnie i dla ósmoklasistów, jutro ostatni dzień wczesnego wstawania, odbierania prac egzaminacyjnych i stresu. Jutro język angielski, więc stresu nie ma.

Dziś Dzień Matki, oczywiście. Facebook rozszalał się od wszelkich możliwych zdjęć z mamami, tego co mamy dostały, co dzieci zrobiły, a niektórzy może i wrzucili nawet zdjęcia Matki Boskiej, albo Gai (zależy od poglądów). Ja wrzuciłem zdjęcie dwóch właśnie poznanych albumów. Matka zbliża człowieka do korzeni, a dla mnie podstawą, mojego funkcjonowania, jest muzyka i bieganie. To są korzenie Szymona.

Podczas dzisiejszych 15 km słuchałem dzieła węgierskiej Omegi "Testamentum".To już inna Omega niż z "10000 Lepes" (1969), jednak nadal cudowna i wspaniała. Jest to płyta bardzo symfoniczna, a język węgierski jeszcze dodatkowo ją uatrakcyjnia.



wtorek, 25 maja 2021

CZASAMI CZŁOWIEK MUSI

Podczas pamiętnego występu w Opolu w 1977 roku Jerzy Stuhr zaśpiewał słowa: "czasami człowiek musi, inaczej się udusi, uuu", czyli utwór pt.: "Śpiewać każdy może". Może i może, ale nie każdy powinien. Z drugiej strony wiadomo, że była to satyra, którą później cudowny Jerzy Stuhr powtórzył jako Komisarz Ryba ("Widziałem orła cień...") oraz w "Shreku" jako Osioł, który lata ("Latać każdy może"). Dystans do samego siebie to podstawa. Poczucie humoru to kolejny filar stosunków międzyludzkich. Jednak nie można się pchać na siłę tam, gdzie człowiek nie jest mile widziany. Choćby taki Banaś - po wielu perturbacjach polityczno - prywatnych, które miały miejsce przez ostatnie przynajmniej dwa lata, nagle otworzył Puszkę Pandory. Wybrał swoją drogę. Odciął pępowinę od PiSu (choć oficjalnie mówi, że nigdy do tej partii nie należał). Ja pępowinę dawno odciąłem, gdyby nie to nadal tkwiłbym w zapyziałym małomiasteczkowym quasikatolicyzmie. Co jakiś czas jednak muszę udawać się na wewnętrzną emigrację. Zamknąć się w samym sobie. W tym szczególnie pomagają mi moje dwa zamiłowania - biegi i muzyka. Dają możliwość pozostawania głuchym na głupoty otoczenia (a ostatnimi czasy jest ich wiele, a może nawet i zbyt dużo).

Dzisiaj do miesięcznego licznika dołożyłem 18,2 km. Były dwie wspaniałe płyty. Pierwsza bardziej rockowo - country'owa w wykonaniu Johna Hiatta i Jerry'ego Douglasa. Druga bluesowo - rockowa w wykonaniu Swanee. Drugą bardzo polecam, choć pierwsza też dość ciekawa. 






poniedziałek, 24 maja 2021

SZYBKO I KONKRETNIE

Dzisiaj byłem jak Struś Pędziwiatr. Był speed. 13 km w godzinę - takie było średnie tempo. Ostatecznie pokonałem 16,5 km. No powiem, że sam jestem z siebie zadowolony. Było szybko, wyraziście i bardzo konkretnie. Muzyka natomiast była zupełnie inna niż bieg. Była delikatna, choć zaśpiewana przez metalowy głos, ale w odsłonie solowej. Była to płyta Bernharda Weissa, wokalisty ukochanego przeze niemieckiego zespołu metalowego Axxis. Niby znany głos, ale jednak muzyka trochę zbyt spokojna.



niedziela, 23 maja 2021

SŁOWA RANIĄ

Wczoraj super wieczór. Polski, albo niemiecki, bohater Robert Lewandowski dał czadu. Niczym w rasowej produkcji hollywoodzkiej przetrzymał widzów do ostatniej chwili. Gdyby było to w filmie - nazwane zostałoby kiczem, ale to faktycznie się zdarzyło. Życie pisze najciekawsze i najbardziej nieprzewidywalne scenariusze. Pani Krystyna Pawłowicz - sędzia Trybunału Konstytucyjnego (niestety) wrzuciła w przestrzeń social mediów znów swoje trzy grosze. Niestety w swoim, średnio inteligentnym stylu. Wpisała Roberta w walkę polsko - niemiecką, którą niestety tylko PiS prowadzi, jednocześnie zniechęcając do Polski wszystkich Europejczyków. Skończcie Panie i Panowie! Przeproście i spiep....cie! Taka krótka, ale konkretna rada ode mnie dla Was! Słowa ranią, czasem o wiele bardziej niż czyny, dotyk, uderzenie.
Ja wczoraj też niefortunnie powiedziałem, że najważniejsze jest dla mnie bieganie i muzyka, muzyka i bieganie. A gdzie w tym wszystkim dom, żona, dzieci? No niestety taki ze mnie egoista. Przepraszam! Mea culpa i obiecuję poprawę. 
Stąd dzisiaj podczas 19,5 km wróciłem do starych, znanych, sprawdzonych płyt. Choć w sumie nie do końca, bo odsłuchiwałem ich w remasterach z dodatkowymi utworami. Były to dwie płyty Alphaville: "Afternoons In Utopia" oraz "The Breathtaking Blue". Rewelacyjne albumy z lat 80-tych XX wieku, ale także i cudowne bonusy. Szczerze polecam! 






sobota, 22 maja 2021

SKŁAMAŁEM

Miało dzisiaj być długo, około 30 km. Jednak wyszło zaledwie 13 km. Nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jedyne, co mogę napisać to to, że dzisiaj była kolejna odsłona urodzin mojego syna oraz był mecz Lewego. Co on uczynił! Jaki rekord! W jakim stylu! GRATULACJE!

Stąd dzisiaj tylko godzina biegania, ale za to bardzo intensywnego.

Słuchałem jednej płyty - hardrockowej ze stajni Frontiers. Tym zespołem był Seventh Crystal. Polecam!



piątek, 21 maja 2021

PIĄTEK

Jak co tydzień także i dzisiaj będzie krótki wpis, bo weekend się zaczyna. Piątek, podobnie jak środa, to bieganie podczas treningu piłkarskiego mojego syna. Startuję przy Stadionie Miejskim i tam wracam. Do tej pory najczęściej biegłem do Parku Sołackiego, później na Cytadelę. Dzisiaj odbiłem w drugą stronę - pobiegłem nad Rusałkę i około 18:00 byłem pod swoją szkołą. Oczywiście spotkałem kilku rodziców. Ukłoniłem się, pomachałem, uśmiechnąłem, ale nie zatrzymywałem bo po pierwsze - biegacza się nie hamuje, a po drugie - spocony byłem, czyli to żadna przyjemność dla rozmówcy oddychać śmierdzącym powietrzem.
Wybieg był krótszy niż zwykle - 16 km. Jutro jednak sobota, a wiadomo, że dla biegacza to dzień dłuższego dystansu.
Podczas biegu słuchałem dwóch płyt. Obie były z rekomendacji znajomych. Najpierw elektronika - bardzo ciekawa Rational Youth "Future Past Tense", a później rock progresywny a'la Pink Floyd - Raven  Sad "Layers Of Stratosphere".






czwartek, 20 maja 2021

10 LAT

Dekadę temu zostałem po raz drugi ojcem. Na świat przyszedł mój drugi syn, nadal z pierwszego małżeństwa. Małżeństwo to, nadal istnieje i ma się dobrze! Około 10 lat temu rozpocząłem na dobre moją przygodę z bieganiem. Były oczywiście w tym czasie fochy z mojej strony na tę dyscyplinę, na bolące kolana. Obecny stan biegowy, jaki mam, trwa niezmiennie od 2-3 lat. Mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej. Mój drugi syn urodził się dokładnie, co do dnia 3,5 roku po pierworodnym, jest to ważne, aby na stare lata zapamiętać daty. Taką mamy rodzinę: ona jedna (żona) i trzech facetów. Pewnie, dla równowagi, przydałaby się jeszcze jakaś kobieta, może kiedyś w przyszłości weźmiemy suczkę do swojego domostwa. Może! To jest kluczowe stwierdzenie. 
Dzisiaj zaledwie 16,3 km. Spieszyłem się do domu, bo mieli wpaść goście do Tomasza. Wpadli. Nie zawiedli. 
Podczas biegu tylko jedna płyta. Została ona polecona przez dobrego znajomego - Jarka. Bardzo ciekawa elektronika, taka trochę synth - popowa. Była to płyta The Rain Within "Atomic Eyes". Do zobaczenia na trasie, albo na blogu, jutro.



środa, 19 maja 2021

IDZIE JAK BURZA

Gdy ktoś wygrywa turniej za turniejem, zawody za zawodami możemy powiedzieć: "idzie jak burza". Złośliwi czasem dodają "jednak burza idzie trzy dni". Dziś był taki dzień - burza szła i szła i... nie udało się jej dojść. Od Stadionu Miejskiego, przez Park Sołacki, Park Wodziczki i Cytadelę szła, śledziła mnie, a może to ja jej uciekałem. Złowieszcze chmury się kłębiły. Deszcz próbował z łomotem uderzyć w ziemię, ale ostatecznie spadło kilka kropel (ja i tak byłem mokry od potu, bo miało to miejsce na 11 kilometrze biegu). Razem prawie 19 km wyszło, albo raczej wybiegało się.
Dziś był pierwszy faktyczny dzień edukacyjny w mojej szkole. Poniedziałek i wtorek były dniami dla wychowawcy, dzisiaj klasy miały już swoje lekcje. Jednak wara od zadań domowych, odpytywania, sprawdzania itd., itp. Szkoła nie musi być opresyjno - represyjna, bo my jako ludzie nie musimy tacy być, ba nawet tacy z natury nie jesteśmy. Czasem tylko takie pierwiastki wychodzą na pierwszy plan pod wpływem jednostek. Takich ludzi, którzy założą mundur i już czują się ważniejsi - ja jestem generał, ksiądz, policjant, strażak, lekarz, nauczyciel... Eh, szkoda gadać. Mam nadzieję, że moja szkoła uchowa się w tym swoim postanowieniu solidnej poprawy. Wytrzyma naciski i chęć wprowadzania w życie wyścigu szczurów, bo na co i po co to komu. 
Tymczasem to ja się ścigam, ale nie w wyścigu szczurów, ale sam ze sobą. Dziś było szybko, a i muzyka była dość dobra. Pierwsza płyta to może jeszcze nie rewelacja, ale druga to prawdziwe cudo. Pierwsza należała do zespołu Sick n' Beautiful, a druga do bandu Invertigo. Tę ostatnią polecam. Do jutra.






wtorek, 18 maja 2021

NOWA TRASA

Dzisiaj trochę inaczej. Dziewicza trasa. Nigdy nią wcześniej nie biegłem, choć jest na wyciągniecie ręki. Są czasem takie trasy, którymi chciałaby się pobiegać. Jakie? Prawdziwa trasa historycznego maratonu - z Maratonu do Aten czy maraton w Nowym Jorku czy północne wybrzeże Francji, tzw. ścieżka przemytników. Oj marzy się człowiekowi... Ale od czego są marzenia, jak nie od tego, aby je spełniać.

Niestety ta nowa trasa - taka sobie, bo przy drodze, dość ruchliwej i prawie w ogóle nie było pobocza. Jednak 19 km zrobione. Muzyka, niestety też taka sobie. Posłuchałem dwóch albumów (podczas mojego biegu to już taki standard). Pierwszy dość dobry - Lee Aaron "Metal Queen". Drugi - już kiepski Barren Cross "Atomic Arena". No cóż czasem są upragnione, wymarzone trasy i albumu, a w zetknięciu z rzeczywistością okazują się takie sobie, albo kiepskie, bo były wyidealizowane. Innym razem - myślisz, że trasa taka sobie, a okazuje się super, wspaniała, choć to zwykła lokalna, wiejska dróżka.






poniedziałek, 17 maja 2021

W ŻYCIU PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE

Kiedyś taką piosenkę stworzył Dżem, chyba najlepszy blues - rockowy polski zespół. Słowa te stanowią sedno życia, są przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Dlaczego? Szczęście doceniamy, bo znamy nieszczęśliwą dolę. Cieszymy się ze zwycięstwa, bo znamy smak przegranej. Podczas biegu cieszę się z kolejnych kilometrów, bo wiem jak czasem ciężko ruszyć swoje nogi, a w przenośni szlachetne cztery litery. Tak miałem dzisiaj. Nie chciało mi się iść biegać. Ostatecznie powiedziałem: "dobra, idę na krótki bieg, około 12 km". Niestety wyszło jak zawsze, tzn. skłamałem, bo zrobiłem ponad 19 km. Jedyne co może być moim usprawiedliwieniem to to, że biegało mi się bardzo dobrze.

W życiu piękne są tylko chwile także przez muzykę - kiedy słuchasz czegoś wyjątkowego, cudownego, wiesz, że nie zawsze się takie coś zdarza. Dzisiaj był ten gorszy dzień muzyczny, ale przez to jeszcze bardziej doceniłem słuchane w ostatnich dniach płyty. Podczas biegu puściłem sobie rock progresywny - dokonanie zespołu Red Bazar. Ta płyta jeszcze była znośna. Po niej wrzuciłem nowość metalową, zespół Sunbomb. Kompletne dno. Z dzisiejszych odsłuchów muzycznych niczego nie polecam. Darujcie sobie i mnie, ale nie zawsze jest cudownie, bo w życiu piękne są tylko chwile.






niedziela, 16 maja 2021

JAK KREW Z NOSA

Czasem tak, jest, że coś nam idzie, jak "krew z nosa". Oznacza to, że jakaś czynność może idzie dobrze, ale powoli, bo niby krew z nosa sączy się powoli. Mnie bieganie nigdy nie idzie jak "krew z nosa", ale dzisiaj podczas biegania poszła krew z nosa, na trzecim kilometrze. Nawet musiałem przystanąć, wyłączyć Garmin i odczekać. Udało się - zatamowałem (liście brzozy pomogły). Nie wiem dlaczego takie zjawisko miało miejsce, ale szczerze to nie pierwszy raz. W dzieciństwie miałem przetrącony nos i krew czasem z nosa mi idzie.
Ogólnie bieganie dziś było dobre. 18,2 km. Dwie wspaniałe płyty posłuchane (w sumie zawsze piszę, że słucham dobrych, albo bardzo dobrych płyt - no już takiego mam nosa, albo jestem mało wymagający). Na poziomie tlenowym znów +2 jednostki i nadal jestem w wieku wydolnościowym 20-latka. A tymi płytami była polecone przez znajomego Kubę The Chills "Scatterbrain" oraz hardrockowy Headpins "Line Of Fire". Polecam!





sobota, 15 maja 2021

I ZNÓW 30-TKA

Ostatnio sobotnie poranki są pod sztandarem sportu. Syn na rozgrywkach piłki nożnej, a stary na bieganiu. Trasa najczęściej bardzo podobna - wzdłuż Warty (bo wiadomo Poznań - miasto warte poznania) oraz Malta. Dziś jeszcze wstąpiłem na Cytadelę. Wyszło razem 30 km i w połowie miesiąca są łącznie 282 km. Cudowna pogoda. Piękne widoki - szczególnie na Cytadeli, tam także piękne dywany kwiatowe. 

Poranek sobotni to dla młodych adeptów wszelkich dyscyplin sportowych normalny dzień treningu, więc zarówno wzdłuż Warty w przystaniach czy nad Maltą pełno kajakarzy, kanadyjkarzy i wioślarzy. Trenera tych ostatnich spotkałem i sobie chwilę porozmawialiśmy (miałem już wtedy na liczniku ponad 21 km, więc chwila wytchnienia była możliwa). 

Oprócz pogody, widoków i spotkań jeszcze cudowna była muzyka. Dzisiaj trzy płyty, każda inna, ale wszystkie wyśmienite. Najpierw nowe dzieło Lisy Gerrard & Julesa Maxwella "Burn" (elektroniczna, minimalistyczna, neoklasyczna i folkowa nuta, płyta, która będzie na pewno jedną z najważniejszych w tym roku). Później słuchałem Tommy's RockTrip (nowość z Frontiers) i to był kawał dobrego hardrocka. A na sam koniec zapodałem sobie klasykę hairrocka w żeńskiej odmianie, czyli Darby Mills Project "Flying Solo". Było bosko! 

No a teraz czekamy czy Lewy będzie miał rekord w swoich nogach, oczywiście rekord w strzelonych bramkach w Budeslidze. No zobaczymy...








 

piątek, 14 maja 2021

POCZĄTEK WEEKENDU

Niby piątek, ale dzień dość zabiegany. Praca, czyli szkoła. Dużo spotkań, ważnych spotkań. Przygotowania na poniedziałek, kiedy do murów szkoły przyjdą wyczekiwani młodzi ludzie. Nie wiem czy dobrze, że będzie koniec onlinów - nie umiem tego jednoznacznie ocenić. Dla psychiki z pewnością dobrze. 
Piątek to także dzień treningu mojego syna, więc ja w tym czasie biegam. Dzisiaj 15 km (jutro będzie więcej i dłużej). 
Muzycznie były nowości, ale nie powaliły. Najpierw nowy Royal Blood, a potem 35 Tapes. Posłuchajcie i oceńcie sami. Ja siadam przed TV, aby pooglądać serial - kolejny tasiemiec na Netflixie.






czwartek, 13 maja 2021

SAMURAJ

Czasem trzeba walczyć z samym sobą. Czasem trzeba walczyć ze swoimi myślami. Czasem trzeba stać się polem walki serca z rozumem. Dzisiaj był taki dzień. Byłem samurajem. Walczenie w słusznej sprawie jest bardzo ważne, jednak partykularyzm nie zawsze jest słuszną sprawą. Skoro mam nazwisko kończące się na "ski" przypuszczalnie pochodzę ze stanu szlacheckiego, choć może to tylko zapis z Liber Chamorum (Liber generationis plebeanorum). Może... Przyjmijmy jednak pierwszą wersję, korzystniejszą dla mnie, uprawnia mnie to do bycia wojem, wojownikiem, czyli japońskim samurajem. Jednak z natury jestem pacyfistą, więc nie walczę, a na pewno nie walczę kataną. Skąd dzisiaj takie wywody? Taki dzień - waleczny, trudny, ciężki, nieludzki. Ktoś mi kiedyś powiedział, że dyrektor to jeszcze nie prezes (mam złe skojarzenia z tym określeniem przez pryzmat jednej pani, która wpadała w samozadowolenie mogąc sobie poprzystawiać na czystej kartce pieczątkę ze swym imieniem i nazwiskiem i tytułem "Prezes" - taki klub maluczkich ludzi), a już kawał gnoja. Dzisiaj nim byłem, na pewno. Cóż, czasem trzeba.
Samurajem też byłem podczas biegu - 18,5 km. Wydolność tlenowa wzrosła o 6 punktów - może za moment ze strefy zielonej przejdę do fioletowej. Może.
Dziś w odsłuchu był wyśmienity hardrock taki pachnący glam-rockiem i hairmetalem. Najpierw słuchałem Hideaway, a potem Hairdryer. A teraz, kiedy piszę te słowa leci w tle prawdziwy, ejtisowy melodic hardrock Grand Prix "Samurai" (nomen omen), zespół silnie związany z Uriah Heep.






środa, 12 maja 2021

TROPIKI

Ale upał! Po raz pierwszy dzisiaj biegałem w naprawdę krótkich spodenkach - takich typowo letnich. Zrobione 18,5 km. Już po 2000 metrów byłem cały mokry i to nie dlatego, że padał deszcz, ale żar lał się z nieba. Dokładnie tydzień temu przybiegłem przemoknięty i zziębnięty. 7 dni a amplituda temperatury około 15 stopni Celsjusza. Tak, jakby w Polsce nie było już wiosny i jesieni, ale po zimie następowało od razu lato. Tydzień temu jeszcze kurtki, ba jeszcze w weekend podczas porannego biegania cieszyłem się z tego, że mam długie spodnie na sobie i długi rękaw, a dzisiaj biegałbym najchętniej w samych majtkach. Jako dziecko pamiętam, że w szkole mówiono o porach roku pomiędzy właściwymi, czyli np.: przedwiośnie. Dobry dowcip - można byłoby na to dzisiaj rzec.
Pot na koszulce, mokre włosy to nie były dzisiaj jedyne oznaki tropików. Słuchałem też płyty mistrza elektroniki Jeana - Michela Jarre'a "Amazonia" (szczerze mówiąc nie ujęła mnie), natomiast wcześniej brzmiały hardrockowe polskie dźwięki Kruk z Wojtkiem Cugowskim (bliższy memu sercu klimat, choć też nie powalił na kolana). A teraz dla ochłody zimne Desperado 0% z lodówki (czyli oranżada), a za oknem w ciemnościach słuchać uderzenia deszczu o szybę, o trawę, o inne przeszkody - niczym w wierszu Leoplda Staffa "Deszcz jesienny", ale to inna pora roku...








wtorek, 11 maja 2021

I POD ŚCIANĄ

W 1979 roku wyszło najcudowniejsze, najpiękniejsze dzieło muzyki rockowej - podwójny album "The Wall" Pink Floydów. Miałem wtedy rok i oczywiście muzykę tego zespołu poznałem wiele lat później, dzięki mojemu równie muzycznie zakręconemu kuzynowi. Kocham ich późniejsze dokonania, już po odejściu Watersa, ale "The Wall" jest kamieniem milowym muzyki, a nawet dobitnie powiem muzyki w ogóle, a nie tylko rockowej czy rozrywkowej. Dlaczego dzisiaj o "Ścianie", bo każdy czasem ma taką. Dzisiaj mój Garmin powiedział mi - nie ma już wzrostu wydolności, jesteś constans. No bo ile można. Przebiegłem 16,2 km, bo musiało być krótko, abym dał radę wykąpać się i usiąść przed komputerem na zoomowej sesji Rady Osiedla. Dałem radę. 
Ściana w wynikach, "Ściana" także w słuchawkach. Nie była to ta oryginalne, ale w wykonaniu RanestRane. Super! Inaczej! Cudownie! No i jeszcze była piękna pogoda, a ja cały na czarno ubrany w pełnym słońcu... oj ciekło z człowieka. Dobrej nocy.


poniedziałek, 10 maja 2021

PROGRES

Nie chodzi o postęp. Chodzi o muzykę. Poniedziałek był bardzo słoneczny i bardzo progresywny w muzyce. Zrobiłem swoje, czyli trochę ponad 18 km. Słuchałem dwóch cudownych płyt z gatunku rocka progresywnego. Była to płyta zespołu Esthesis, która wczoraj polecił mi znajomy. Natomiast druga to Peter Gee i jego "The Bible". Szczerze muszę powiedzieć, że ta druga bardziej mi przypadła do gustu. Jutro ostatni pakiet maturalny odbieram, więc idę spać. Dobrej nocy!







niedziela, 9 maja 2021

NIEDZIELNY CHILLOUT

Dzisiaj dzień z WINGS FOR LIFE. Niestety nie zapisałem się, jednak mimo wszystko biegałem. Dzisiaj 19,5 km w cudownych warunkach pogodowych. Słoneczko przygrzało, lico znów się opaliło i pewnie w nadchodzącym tygodniu, jak było to już kilka razy w przeszłości, ktoś mnie zagai "Gdzie Pan był, że taki opalony?". Jak to gdzie - na Dominikanie lub Zanzibarze, oczywiście (taka ściema). Bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie daje sprawność fizyczną, daje dobre samopoczucie, a co więcej, daje opaleniznę.

Słuchałem dzisiaj dwóch wspaniałych rockowo - melodyjnych płyt, wydanych przez mój ulubiony Frontiers. Były to Mark Spiro oraz Save The World. Warto ich posłuchać!






sobota, 8 maja 2021

RADOCHA

Chyba wolę rano biegać niż po całym dniu. Kiedyś jeszcze miałem taką fazę, że biegałem wieczorem, a nawet nocą. Sobota dała możliwość pobiegania od rana. Zawiozłem syna na rozgrywki piłki nożnej i pobiegałem ulubionymi terenami Poznania. Najpierw Warta (z jednej i drugiej strony), a później Malta (calusieńka dookoła). Wróciłem na Środkę, aby Młodego odebrać. Wyszło trochę ponad 24 km. Warunki były całkowicie odmienne od tego, co Matka Natura zapodała wczoraj, choć jeśli chodzi o temperaturę to ona raczej była zimowa niż wiosenna. 
Posłuchałem trzech albumów. Pierwszy bardzo dobrze znany już, bo posiadam go na CD - LeBrock. Muzyka rockowa z ogromną domieszką elektroniki i dźwięki AORowe. Później poszła nowość - Kayak "Out Of This World". Świetny album, a szczególnie na uwagę zasługuje utwór "One By One". Muszę nabyć na CD. A na sam koniec z Frontiers False Memories - hardrock z operowym damskim wokalem. Zespół jak wiele podobnych na rynku, niestety nie powalił na kolana. Dam mu jeszcze raz szansę, ale... Zobaczymy... 
A, jeszcze jedno - podczas biegania znów natrafiłem na ŚLIMAKA - graffiti, oczywiście.
Miłej soboty życzę.










CZERWONE OKULARY

Dziś 30. dzień stycznia. Ostatnia niedziela pierwszego miesiąca 2022 roku. Niedziela, w której po raz 30. gra w Polsce i na całym świecie Wi...