czwartek, 13 maja 2021

SAMURAJ

Czasem trzeba walczyć z samym sobą. Czasem trzeba walczyć ze swoimi myślami. Czasem trzeba stać się polem walki serca z rozumem. Dzisiaj był taki dzień. Byłem samurajem. Walczenie w słusznej sprawie jest bardzo ważne, jednak partykularyzm nie zawsze jest słuszną sprawą. Skoro mam nazwisko kończące się na "ski" przypuszczalnie pochodzę ze stanu szlacheckiego, choć może to tylko zapis z Liber Chamorum (Liber generationis plebeanorum). Może... Przyjmijmy jednak pierwszą wersję, korzystniejszą dla mnie, uprawnia mnie to do bycia wojem, wojownikiem, czyli japońskim samurajem. Jednak z natury jestem pacyfistą, więc nie walczę, a na pewno nie walczę kataną. Skąd dzisiaj takie wywody? Taki dzień - waleczny, trudny, ciężki, nieludzki. Ktoś mi kiedyś powiedział, że dyrektor to jeszcze nie prezes (mam złe skojarzenia z tym określeniem przez pryzmat jednej pani, która wpadała w samozadowolenie mogąc sobie poprzystawiać na czystej kartce pieczątkę ze swym imieniem i nazwiskiem i tytułem "Prezes" - taki klub maluczkich ludzi), a już kawał gnoja. Dzisiaj nim byłem, na pewno. Cóż, czasem trzeba.
Samurajem też byłem podczas biegu - 18,5 km. Wydolność tlenowa wzrosła o 6 punktów - może za moment ze strefy zielonej przejdę do fioletowej. Może.
Dziś w odsłuchu był wyśmienity hardrock taki pachnący glam-rockiem i hairmetalem. Najpierw słuchałem Hideaway, a potem Hairdryer. A teraz, kiedy piszę te słowa leci w tle prawdziwy, ejtisowy melodic hardrock Grand Prix "Samurai" (nomen omen), zespół silnie związany z Uriah Heep.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CZERWONE OKULARY

Dziś 30. dzień stycznia. Ostatnia niedziela pierwszego miesiąca 2022 roku. Niedziela, w której po raz 30. gra w Polsce i na całym świecie Wi...