Dzisiaj trochę inaczej. Dziewicza trasa. Nigdy nią wcześniej nie biegłem, choć jest na wyciągniecie ręki. Są czasem takie trasy, którymi chciałaby się pobiegać. Jakie? Prawdziwa trasa historycznego maratonu - z Maratonu do Aten czy maraton w Nowym Jorku czy północne wybrzeże Francji, tzw. ścieżka przemytników. Oj marzy się człowiekowi... Ale od czego są marzenia, jak nie od tego, aby je spełniać.
Niestety ta nowa trasa - taka sobie, bo przy drodze, dość ruchliwej i prawie w ogóle nie było pobocza. Jednak 19 km zrobione. Muzyka, niestety też taka sobie. Posłuchałem dwóch albumów (podczas mojego biegu to już taki standard). Pierwszy dość dobry - Lee Aaron "Metal Queen". Drugi - już kiepski Barren Cross "Atomic Arena". No cóż czasem są upragnione, wymarzone trasy i albumu, a w zetknięciu z rzeczywistością okazują się takie sobie, albo kiepskie, bo były wyidealizowane. Innym razem - myślisz, że trasa taka sobie, a okazuje się super, wspaniała, choć to zwykła lokalna, wiejska dróżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz