wtorek, 30 marca 2021

FIT OR FAT JAK "TO BE OR NOT TO BE"

Trzy lata temu zacząłem brać tabletki na nadciśnienie. Okazało się, że je mam, gdy pewnego słonecznego dnia stojąc w osiedlowym Netto przy kasie musiałem szybko wszystkie zakupione towary odłożyć i wyjść. Telepało mną. Co było winą takiego stanu? Dokładnie były to "COsie" i "KTOsie". O "KTOsiach" nie powiem, bo szkoda strzępić sobie jęzora. "COsie" to generalnie sprawę ujmując niewłaściwy tryb życia. Wówczas przekroczyłem granicę 90 kg, a jak się miało wnet okazać ostatecznie dobiłem do 97 kg. Niby przy wzroście 188 cm nie było to, aż tak zauważalne, ale waga pokazywała co pokazywała. Jedzenie mięsa, tłuste jedzenie, picie alkoholu i znikomy ruch. Była to faza, że nie chciało mi się ruszyć, bo byłem ociężały, a byłem ociężały, bo się nie ruszałem. I co z tego, że papa wyglądała jakbym ją z ula wyciągnął - jak za najlepszych czasów Aleksandra Kwaśniewskiego. I co z tego, że koszule się nie dopinały. Tumiwisizm królował. 
W psychologii nazywa się to błysk. Taki błysk też mnie nawiedził - na stoku, kiedy instruktor powiedział: "Oooo, u pana to tu mamy STÓWKĘ, nie?!" Że co?!? STÓWKĘ?!? No niestety wiele się nie pomylił. Od tego momentu minęło 27 miesięcy, podczas których przeszedłem: dwutygodniową dietę Dąbrowskiej, zrezygnowałem na pół roku z jedzenia mięsa w ogóle, alkohol piję tylko okazjonalnie. I na koniec, rzecz najważniejsza: codziennie mam czas na sport. Głównie jest to bieganie. To czas wspaniały dla mnie, bo to także moment wsłuchiwania się w nowe utwory, poszukiwania muzyki, której jeszcze nie znam. Nie lubię streamingu, ale czasem chcę posłuchać tego, co później i tak znajdzie się na mojej półce. 
Wczoraj miałem fizycznie gorszy dzień; nie poszedłem biegać. Poza dniem szczepienie przeciw COVID to był pierwszy taki moment w tym roku, kiedy nie mogłem iść pobiegać. Miałem czas, ale życiowy akumulator mózg odłączył. Nie wiem dlaczego. Może przeciążyłem organizm. Dziś jednak wróciło wszystko do normy. Zrobiłem 18,5 km i tym samym przekroczyłem w marcu granicę 500 km. Był nowy strój (przyciągał muszki), była też hardrockowa muza. Może nie urywała ona pewnej części ciała, ale grała i nadawała tempo. To wszystko powoduje, że jestem jaki jestem i wolę być FIT niż FAT. I co najważniejsze - tabletek nie biorę, bo nie muszę, ciśnienie jak u dwudziestoparolatka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

CZERWONE OKULARY

Dziś 30. dzień stycznia. Ostatnia niedziela pierwszego miesiąca 2022 roku. Niedziela, w której po raz 30. gra w Polsce i na całym świecie Wi...