Przemijanie - rzecz ludzka, jak błądzenie. Konfucjusz powiedział: "mądry człowiek dwa razy nie popełnia tego samego błędu". Znaczy to, że uczymy się na własnych błędach. Przemijanie to przypadłość każdego żywego organizmu. Rodzimy się, dorastamy (burza hormonów okresu dojrzewania - odczuwam to teraz na własnej skórze ojca), wchodzimy w związki, rozmnażamy się (albo nie), starzejemy się i umieramy. Smutna prawda - rodzimy się aby umrzeć. Jednak życie zależy od nas. Oczywiście nie mamy wpływu na to, w jakim czasie i przestrzeni się narodzimy. Jednak mamy wpływ na własne decyzje, na to, kto jest nam bliski, kto na co dzień gości w naszym sercu. Więc żyjmy pełną piersią, żyjmy tak, jakby to miał być ostatni dzień na ziemskim padole. I znów mogę przytoczyć słowa starożytnego mędrca (powiedział to chyba Arystoteles) - "lepiej w życiu żałować tego, co się zrobiło, niż tego czego się nie zrobiło".
Skąd dzisiejsze przemyślenia? Z biegania na zmęczonych nogach - tzw. SKS (starość k.....a starość), ale mają powód być zmęczone. Z dzisiejszej aury. Ze spadającego sufitu (wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi). Prawie 19 km pokonałem, czyli zbliżam się wielkimi krokami do celu - 600 km w miesiącu. Jednak na przemyślenia o przemijaniu miała też wpływ muzyka. Zapodałem sobie dzisiaj zespół Theatre Of Tragedy z ostatniej ich płyty, koncertowej "Last Curtain Call". Z zespołem straciłem kontakt z początkiem obecnego milenium. Ostatnią ich płytę, jaką słuchałem było "Assembly", która stanowiła kontynuację "['mju:zik]" (pisownia dokładnie taka, jak powinna być). Były to dokonania popowo - rockowo - elektroniczne. W tamtych czasach wiele zespołów gotyckich poszukiwało nowych brzmień, jak np.: Paradise Lost czy Tiamat. Na tej koncertówce mamy jednak przekrój całej twórczości ToT. Są zarówno utwory z pierwszego okresu doomowo - gotycko - metalowego, gdzie growling walczy z anielskim śpiewem Liv Kristisne (szczególnie cudowna płyta "Velvet Darkness They Fear"), jak i z późniejszego okresu electro.
Dzisiejszy muzyczny wybór był trafiony w przysłowiową dychę. Stanowił wehikuł czasu do mojej fascynacji gotykiem, poznawania tych zespołów. Niestety "nic dwa razy się nie zdarza" i "zrodziliśmy się", i "pomrzemy". To se ne vrati, nie będziemy mieli już 20 lat. Co więcej, najprawdopodobniej, umrzemy jako starcy, bo nie jesteśmy Benjaminem Buttonem, który miał szczęście być żywym dowodem inwersji ludzkiego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz