Muzycznie było dziś baśniowo, co korespondowało z otoczeniem. Słuchałem Robby'ego Valentinego z płyty "Falling Down In Misanthropolis". Ten Holender jest starszy o 9 lat ode mnie. Wygląda bardzo kobieco. Zacząłem go słuchać od płyty pt.: "Valentine", na której okładce stał na lewitującym w chmurach fortepianie. Jego muzyka jest zawsze hołdem dla Queen. Czasem utwory są bardziej elektroniczne, czasem bardziej hardrockowe, ale zawsze czuć w otoczeniu ducha Freddiego, Briana, Rogera i Johna, szczególnie z okresu zorkiestrowanych aranżów.
Piękna muzyka w pięknym otoczeniu zawsze pięknie smakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz