Jestem "lepszy" i "uzależniony". Z 97 kg w styczniu 2019 roku zszedłem na 81 kg w styczniu 2021 roku, czyli jestem lepszy teraz niż moja wersja sprzed dwóch lat. Jestem uzależniony, bo mam swoje dwa wentyle bezpieczeństwa: bieganie i muzykę. Na tym blogu je łączę. Wiem, że pochłania to wiele czasu - średnio 1,5 godziny dziennie. Biegnę, jestem sam ze sobą, mam swoją muzykę (najczęściej nową, taką, którą chcę poznać, aby później mieć ją na nośniku CD, bo strumień może być tylko do biegowe odsłuchu). W ostatnich dniach czuję się lepszy, może lepiej należałoby powiedzieć oszczędzony, bo skutki szczepionki COVIDu mnie ominęły. Jednak może to faktycznie efekt mojego stylu życia (w tym także ograniczenia w codziennej diecie mięsa) oraz optymistycznego podejścia do szarości dnia codziennego. Oczywiście, nie zawsze jest idealnie. Czasem mam przysłowiowy "wkurw". Lecz i w tym przypadku jest mi lepiej niż większości osobom z mojego otoczenia - powiem to, co myślę, czasem podniesionym tonem, zejdzie ze mnie i jest katharsis.
Dzisiaj się oczyściłem podczas 22 km biegu (weekend zawsze sprzyja dłuższym wybiegom). Muzyka, która mi towarzyszyły, była jak na mnie dziwna. Był to elektroniczny pop, czasem ocierający się o brzmienia niczym z dyskoteki w Manieczkach. Odsłuchałem ostatecznie trzy płyty, z których dwie pierwsze polecam z ręką na sercu, jeśli oczywiście macie uszy i umysły otwarte na muzykę, dobrą muzykę i nie są dla Was ważne kategorie. Jeśli jednak kto z Was jest zatwardziałym metalem i tylko takich dźwięków słucha, wówczas niczego nie polecam z poniższych albumów. Podczas biegu towarzyszyły mi utwory z następujących płyt (kolejność odsłuchu jest zgoda ze stanem rzeczywistym tego procesu):
- Omnimar "Darkpop",
- Lion O. King "King Amongst Kings"
- Brioni Faith "Ascension".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz